10.09.2016r. Gdańsk
Od samego rana w całym domu słychać było śmiech dzieci. Nawet Julek uśmiechał się, jakby wiedział, że dziś musi być szczególnie grzeczny. Chodził nerwowo, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wychodziła za mąż. Jego mała Magduś, wychodziła za mąż. Cieszył się. Skakał, jak głupi, gdy tylko mu powiedziała. Widział płaczącą w kącie Antośkę i pociągającą nosem swoją matkę. To miał być jeden z najpiękniejszych dni w życiu ich paczki. Nie było tylko Kamila i miał wątpliwości, czy jeszcze się zjawi. On, Wojciech Julian Włodarczyk był na niego zły. Niczym mu nie zawiniła, by opuszczać ją w tak ważnym dla nich wszystkich dniu. W dniu, gdy wreszcie jedno z nich odnajdowało szczęście.
-O czym myślisz? - Antosia objęła mężczyznę z pasie i złożyła delikatny pocałunek na jego karku.
-O tym wszystkim, co już się zdarzyło. - obrócił się w jej stronę. Mam ciebie, Julka, a moja najlepsza przyjaciółka wychodzi dzisiaj za mąż, za dobrego człowieka. Tylko Kamil, jak zwykle chadza swoimi ścieżkami. Nie będzie go dzisiaj, prawda? - ta tylko pokręciła przecząco głową.
-Dzwonił wczoraj do Madzi, coś mu wypadło. - powiedziała cicho. -Musicie w końcu pogadać. Tak nie może być Wojtek. Byliście przyjaciółmi długo przede mną i mam nadzieję, że będziecie nimi, gdy mnie kiedyś zabraknie. - spojrzał na nią wyraźnie zdziwiony. - Nie patrz tak na mnie. Wiesz, o co mi chodzi. Gdyby kiedyś, coś mi się stało, chce mieć pewność, że najważniejsi ludzie w moim życiu się wspierają i potrafią ze sobą rozmawiać.
-Masz rację, ale wiesz, jak jest. Nie umiem mu zaufać. -pocałował ją w czoło. - Próbowałem, ale wciąż mam przed oczami jego zapłakaną twarz, gdy mówił mi o twoim odejściu. Że cię kochał, a teraz cię nie ma. Kochał cię i pozwolił ci odejść. Tego tylko nie mogę zrozumieć.
-Rozumiesz, Wojtuś. Rozumiesz to lepiej, niż ci się zdaje. W odpowiedniej chwili będziesz wiedzieć, co należy zrobić. I nie wolno ci wtedy oglądać się wstecz. Na mnie. Na Julka. Na Kamila.
-Tosia...
-Pora się zbierać, chłopaku. - uśmiechnęła się i zamknęła delikatnie swoją dłoń w jego. -Kocham cię. Nigdy tego nie zapomnij. Nigdy.
Siedziała w pierwszej ławce. Kiedy Magda poprosiła ją, by została jej druhną, nie wahała się ani minuty. Koło niej siedziała Oliwia, jej ukochana szwagierka. Popatrzyła przed siebie i ujrzała zdenerwowanego Miłosza, który nie mógł opanować drżenia rąk. Kochał ją. Kochał jej małą przyjaciółkę. Tego była pewna. Rozejrzała się po kościele. Cały tonął w herbacianym odcieniu róż. Ich zapach roznosił się po całej najbliższej okolicy. Spojrzała na Wojtka, który siedział kilka ławek za nią i trzymał na swoich rękach Juliana. Był coraz bardziej podobny do Artura. Ta blond czupryna i przenikliwe spojrzenie. To była dobra decyzja. Rozległ się dźwięk pieśni zapowiadający pojawienie się bohaterki tego wspaniałego dnia. Wyglądała przepięknie w tej białej koronkowej sukni. Wśród tylu wybrała tą. Skromną, ale sprawiającą, że wyglądała, jak najpiękniejsza królowa świata. Była niczym anioł emanujący swoim pięknem. Spojrzała na Wojciecha i widziała, jak spiął wszystkie mięśnie, Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Jej szczęście siedziało niezauważalne w ostatniej ławce z towarzyszącą mu Martyną. Antosia poczuła się zazdrosna. Wiedziała, że jej nigdy już nie będzie ono dane, To uczucie, gdy wstępujesz w związek małżeński z ukochanym człowiekiem. Spojrzała w oczy Magdy i zobaczyła to, czego obawiała się najbardziej. Pokręciła delikatnie głową. Miała wszystko, czego potrzebowali. Mieli to, by dziś zwyciężyła miłość.
-Spotkaliśmy się tu dzisiaj, by towarzyszyć w szczęściu Młodej Pary. Magdalena i Miłosz przeszli długą drogę, by znaleźć się tutaj. By razem z nami przysięgać sobie miłość po śmierć. - słowa kapłana przybliżały ich do celu. -Jeżeli ktoś zna powód, dla którego tych dwoje nie może nie może się pobrać, niech powie to teraz, bądź zamilknie na zawsze. -Zamknęła oczy. Jeśli nie odezwie się on. Zrobi to ona. Policzyła spokojnie do dziesięciu i spojrzała na Wojciecha. Miał zamknięte oczy, Poddał się. Tak, jak ona pięć lat temu. Pogodził się ze stratą jedynej kobiety, którą kochał. -W takim razie powstańmy.
-Ja - nie słyszała własnego głosu, jednak czując na sobie wzrok zgromadzonych, zdała sobie sprawę, że powiedziała, to na głos. - Ja znam. - powtórzyła głośniej i pewniej. Podeszła do zdezorientowanego Wojciecha i zabrała mu Julka. -Miałam siedemnaście lat, gdy pewien chłopak powiedział mi, że się ze mną ożeni i będziemy mieli gromadkę dzieci.
-Tosia, co ty robisz? - ojciec panny młodej wyszedł z ławki. - To nie czas na takie...
-Że zawsze to wiedział. Że to będę ja. Z pewnymi przerwami byliśmy ze sobą kilka lat. Ani razu nie wypowiedział przez sen mojego imienia. Nie przywoływał mnie, gdy śniły mu się koszmary. Nie umiałam pocieszyć go po porażce. Nie ze mną wymyślał imiona dla nieistniejących dzieci. Potem odeszłam. Nie było mnie. Rozrywałam na kawałki każdego, na kim mi zależało. A potem, jak gdyby nigdy nic przyjął mnie z powrotem do swojego życia. Wybaczył, bo kochał mnie, jak siostrę. Jak przyjaciółkę. Umiałam ukoić jego demony, ale nigdy nie byłam aniołem, który powinien iść z nim przez życie.
-Do czego ty zmierzasz - zapytał milczący Wojciech.
-Chce tylko powiedzieć, że kto jak kto, ale wy nie zasługujecie na popełnianie moim błędów.
Po obiedzie, jako druhna powinna zabrać głos. Miała ułożoną przemowę, ale brązowe tęczówki przyjmującego odebrały jej mowę. Stuknęła delikatnie kieliszek.
-Moim drodzy. Madziu i Wojciechu. Przede wszystkim jeszcze raz życzę wam samych wspólnych dni. Tych dobrych, z których będziecie się śmiać i tych gorszych, które pozwolą wyciągnąć wnioski. Miłości. -spojrzała na Młodą Parę. - Kiedy poznałam Magdę, nie wpadłyśmy sobie w ramiona, nie obdarzyłyśmy się przyjaźnią od razu. Kiedy jednak zostałyśmy poddane próbie, wiedziałam, że zostaniemy już razem na zawsze. Zyskałam siostrę. Wojtek to oddzielna bajka. Pełna bólu i rozczarowań. Pełna niewiadomych. Ale też spójna i odpowiednia. Kiedyś pewna osoba powiedziała mi zdanie, które już zawsze pozostanie w mojej pamięci. Jeśli w czyichś oczach zobaczysz swoje nienarodzone dzieci, bo będziesz wiedziała, że to ten. Ten na całe życie. I ja w to wierzę. Patrząc na was, wiem, że wszystko jest możliwe. Wszyscy jesteśmy świadkami zwycięstwa wielkiej prawdziwej miłości. Cieszę się, że chociaż raz wyszło na moje. - usłyszała salwę śmiechu i sama również się zaśmiała. -Moi drodzy, wasza droga nie była łatwa, wiele ciężkich chwil jeszcze przed wami, ale wierzę, że pokonacie wszystkie przeszkody, razem. Patrząc na was, strasznie wam zazdroszczę. Zazdroszczę, wam tego, że macie już tą pewność. Pewność siebie, pewność lepszego, wspólnego jutra. Kochacie się i wiem, że wasza miłość to ta jedna z wielu na tym świecie, która pokona wszystko. I co najważniejsze przekona do niej takich niedowiarków, jak ja. Wasze zdrowie. Zdrowie Państwa Włodarczyk! - Dla niej było już za późno. O jedno życie za późno.
Kto żył długo i szczęśliwie? No powiedź mi kto? To miał być najszczęśliwszy dzień w moim życiu, Kamilu. I był. Dzięki Tobie i dla ciebie. Wiem, jak to jest dać się za kogoś publicznie rozstrzelać. Wiem, jak to jest zrezygnować z własnego szczęścia. Dlatego życzę ci, byś przy niej osiągnął to, czego nie mogłam dać ci ja. Ja też pamiętam tamten dzień. Był spełnieniem moich marzeń. Ubrana w białą sukienkę, trzymająca cię za rękę, idąca ku tobie. Moje serce było twoje. A potem zrobiłam wszystko, byś mnie znienawidził.
*****
No więc ten tego, przedstawiam wam kolejny. Mniej lub bardziej ładny. Mniej lub bardziej spójny.
Powiem wam, że nie do końca tak miało być. Ale tego przecież nikt by się nie spodziewał. Także proszę nie bić.
Za wszelkie reakcje dziękuje. Wiem, że ktoś to czyta i świadomość, że mam dla kogo pisać, motywuje podwójnie.
Ściskam mocno. :)
No więc ten tego, przedstawiam wam kolejny. Mniej lub bardziej ładny. Mniej lub bardziej spójny.
Powiem wam, że nie do końca tak miało być. Ale tego przecież nikt by się nie spodziewał. Także proszę nie bić.
Za wszelkie reakcje dziękuje. Wiem, że ktoś to czyta i świadomość, że mam dla kogo pisać, motywuje podwójnie.
Ściskam mocno. :)
:) No to się skomplikowało. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo w końcu! Czekam tylko na Kwasa no bo on tutaj musi się pojawić. W sensie bardziej. Musi, po prostu musi.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam!
OdpowiedzUsuńI zamorduję!
Że niby co teraz będzie? No ja się pytam, co? Tosia i Wojtek to moja ulubiona para i co? I nico!
Ale moment, moment. Czy ja dobrze rozumuje, że niby Tosia i Kamil są/byli małżeństwem?
Niewątpliwie jednak wzruszyła mnie przemowa. Troszkę tłumaczy zachowanie Tośki. Ale tylko troszeczkę. :)