niedziela, 28 lutego 2016

10. Jeśli pozwolisz jej odejść, będziesz żałował do końca życia. Znienawidzisz mnie, siebie i wszystkich, którzy tamtego dnia byli świadkiem waszego upadku.

16.08.2016r. 
Całe życie byli w rozjazdach. Powinna być do tego przyzwyczajona, a mimo to wciąż nie mogła przywyknąć do takiego stylu życia. Chciała móc na starość usiąść na tarasie swojego domu i wdychać morskie powietrze. Chciał móc  powiedzieć, że zrobiła wszystko, by naprawić błędy przeszłości. Wiedzieć, że choć zraniła wszystkich, których kochała, naprawiła choć w niewielkiej cząstce swoje winy. Za piętnaście minut powinien wylądować samolot z Wojciechem na pokładzie. Mieli dokładnie półgodziny, by omówić najważniejszą rzecz w ich życiu. Trzydzieści minut, by uzmysłowić sobie, że pragnęli zupełnie czegoś innego od życia. Tysiąc osiemset sekund, by odmienić swój los. Potem znów zniknie, by wrócić dopiero we wrześniu. Popijając kawę obserwowała zmierzających dokądś ludzi. Spieszyli się. Ktoś spóźnił się na swój lot, ktoś wsiadł nie do tego samolotu, do którego powinien był wsiąść.  Tylko ona była w zawieszeniu. Powoli zaczęli pojawiać się znani jej mężczyźni. Część z nich obdarzyła ją promiennym uśmiechem, część spieszyła się do swoich bliskich. Na końcu szedł on. Zmęczony, przygnębiony, złamany. Wstała i wtuliła się w jego ramiona, szepcząc, jak bardzo za nim tęskniła. 
-Jak Julek? - Wojtek wciąż trzymając ją za rękę wpatrywał się w jej twarz. 
-Został z Magdą. -uśmiechnęła się do chłopaka. - Urósł. Wojtuś, ja chciałam porozmawiać. Wiesz. Ja...
-Powiedz to. -odwrócił twarz. - Po prostu powiedz, że musisz to zrobić. Że taka jest twoja natura. 
-Ona wychodzi za mąż. - puściła jego uwagę mimochodem. - Jeśli teraz tego nie zrobisz, to kiedy?
-Antośka, ja wiem, że wy kobiety uwielbiacie skomplikowane historie, ale to jest życie. 
-Ja nie wiem, co wydarzyło się między wami, gdy mnie nie było. - spojrzała na chłopaka. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale tak, jak ja przemilczałam Kamila, ona zrobiła to z tobą. - zmusiła, by na nią spojrzał. - Ja nie chce, żebyście się tłumaczyli, nie mam prawa. Ale jeśli, jeśli ona.
-Ona wychodzi za mąż, a ja jestem ojcem twojego syna. - podniósł głos. - Między nami nigdy nic nie było. Coś tylko nam się wtedy wydawało.
-Tak, jak mi i Kamilowi. - obdarzyła go badawczym spojrzeniem. - Ok. Ale jeśli pozwolisz jej odejść, będziesz żałował do końca życia. Znienawidzisz mnie, siebie i wszystkich, którzy tamtego dnia byli świadkiem waszego upadku.


Siedział w samolocie i myślał. Nie mogło to wrócić. Czuł, jak znów mu się wymyka. Czuł, jak znów przestaje być jego. Tośka, znów miała inny plan na swoje życie. Dlaczego więc wróciła? Dlaczego znów dała mu nadzieję? Kochał ją, a ona znów chciała iść przez życie bez niego. Nie wytrzymałby. Uzależnił się od niej wiele lat temu. Przecież była mu pisana. Tamta cyganka wyraźnie mówiła o Tosi. Mała, pokręcona dziewczynka z wiecznym uśmiechem na ustach. Oddana przyjaciółka, która poświęci swoje szczęście, dla dobra innych. Tosia. A teraz znów kroczyła drogą, która nie obejmowała jego. Był jeszcze Julek. Spojrzał na śpiącego Artura. On był kluczem całej tej zagadki. On. Pojawiła się w jego życiu, w momencie, gdy Szalpuk wchodził przebojem do reprezentacji. Musiał z nim porozmawiać. Tylko tak będzie wiedział, co tak naprawdę między nimi się wydarzyło. Tylko tak.

17.08.2016r.
Czekał na niego po skończonym treningu. Nie mógł spać. Stał i patrzył, jak przyjmujący rozmawia z młodą wolontariuszką. Wiedział już, czym zwrócił uwagę Tosi. Był wysokim przystojnym elokwentnym mężczyzną. Miał wszystko, czego potrzebowała Tosia. Podszedł do kolegi, mając nadzieję, że skończy z tym raz na zawsze. 
-Zawsze chciałem zapytać cię tylko o jedno. Jak to się stało, że stałeś się ojcem dziecka, które powinno być moje? - Wojtek patrzył prosto w oczy Arturowi, nie widząc w nich nic. 
-Bo mam to, czego zawsze tobie brakowało. - powiedział spokojnie, poprawiając torbę na ramieniu. - Nigdy nic od niej nie chciałem. Nigdy do niczego jej nie zmuszałem. Byłem, kiedy ona chciała. Kiedy mnie potrzebowała. Znikałem, gdy robiło się niebezpiecznie. Wojtek, jej nie wolno ograniczać. Nie można wymagać więcej niż jest wstanie dać. 
-O czym ty do mnie mówisz? - podniósł głos. - Że niby to moja wina? Że ja ją do czegoś zmuszam?
-To ty twierdzisz, że to zawsze miała być ona. Ale ona tego nie czuje. - poklepał Wojtka po ramieniu. - Pomyśl, gdyby było inaczej, nie pojawiłby się Kamil, gdyby było inaczej nie wpuściłaby mnie, gdyby było inaczej, nie miałaby zabukowanego biletu. To tobie się zawsze wydawało, że jest twoja. Straciłeś ją tamtego dnia, gdy ja zrezygnowałem z Julka. Ale Julek jest mój i oboje wiemy, że to ja go wychowam. Swoją zaborczością straciłeś przyjaciół, jeśli czegoś nie zrobisz, lada moment stracisz jeszcze kogoś. Ona przez ciebie zrezygnowała z miłości swojego życia, Wojtek.

********
Część i czołem.
Mówiłam już, że lubię mieszać? Nie? To mówię.
Chciałabym powiedzieć, że teraz to już będzie dobrze, ale niczego nie mogę obiecać. Oj, nie mogę.
Trzymajcie się, do następnego. ;)

6 komentarzy:

  1. Wiem, że lubisz mieszać :)
    Ja namieszam jutro :P
    Buziak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale czy ja aż tak mieszam?
      Czekam z niecierpliwością ☺

      Usuń
  2. Nie :) Ale komplikujesz.
    Cierpliwości :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko dziewczyno już nie żyjesz..

    OdpowiedzUsuń