czwartek, 24 marca 2016

14. Nawet po najczarniejszej nocy, przychodzi dzień. Trzeba tylko uwierzyć w cuda...

05.03.2021r. Poznań
Na ten dzień czekała całe swoje życie. Odkąd tylko zaczęła pisać, chciała móc kiedyś wydać swoje zapiski. Historie życia zwyczajnych ludzi. Prawdziwe. Tylko te były godne uwagi. Teraz wszystko zaczęło układać się tak, jak powinno. Znalazła swoje miejsce na ziemi. Znalazła człowieka, z który szła przez życie. Takiego, jak ona. Indywidualistę, chodzącego swoimi ścieżkami. Nie potrzebowali ślubu, zapewnień o dniu jutrzejszym. W każdej chwili, któreś z nich mogło wstać i wyjść. Taka była umowa. Byli razem, ale szanowali swoje potrzeby. Ona nie wierzyła w miłość, już kiedyś ją spotkała i pozwoliła jej odejść. On nie bawił się w stałe związki. Kiedyś w jednym był i się sparzył. Więc byli. Tak po prostu byli i byli szczęśliwi. Dopiero przy nim odnalazła wszystko to, czego szukała całe swoje życie. Prawdziwą bliskość i ukojenie. A do tego był ojcem jej Julka. Małego cudownego człowieczka, któremu chciała przychylić świat. Dochodząc do Ratusza usłyszała telefon. Spojrzała w górę i zobaczyła bodące się koziołki.
-Czytałaś dzisiejsze gazety? - Wojciech był wyraźnie zdenerwowany. -Czytałaś?
-Nie - odparła spokojnie obserwując symbol Poznania. - A powinnam?
-Kamil miał wypadek. Wypadł z drogi. Jego stan - zatrzymał jej się świat. Nie słyszała, co mówił dalej. Skupiła się tylko na tych dwóch dochodzących do siebie koziołkach. Miała może z siedem lat, gdy stała w tym samym miejscu razem z babcią. Ta, opowiadała jej, że te dwa koziołki są jak ludzie. Którzy spotykają się w swoim życiu tylko na chwilę, by dalej pójść swoją drogę. Tak, jak te koziołki. Jeśli ja spotkam mojego koziołka, chwycę go mocno za rękę i nigdy nie puszczę, babciu. Puściła. -Słyszysz mnie? Halo!
-Gdzie? - zapytała cicho.
-Między Wrocławiem a Katowicami. Przewieźli go do Wrocławia. 
-Będę - oddychała głęboko. Nie mogła złapać powietrza. Ludzie mijali ją, a ona wciąż wpatrzona w ratuszową wieżę, nie mogła się ruszyć. 

06.03.2021Wrocław

Pamiętała ich pierwsze spotkanie. Ich pierwszy dzień. Ile, by oddała, by wrócić i móc pewne sprawy poukładać inaczej. By nigdy nie musiała się zastanawiać, jak bardzo ich skrzywdziła. Ich obu i każdego z osobna. Teraz to już nie miało znaczenia. Każdy z nich miał swoje życie. Dawne uczucie już nie miały znaczenia. Została tylko ona. Ona wciąż szukała. Wciąż jeszcze walczyła. Rozejrzała się po korytarzu. Zobaczyła zapłakaną Martynę i strach malujący się na twarzy Wojciecha. Nie miała odwagi, by podejść bliżej. Usiadła w drugim końcu korytarza i czekała. Sama nie wiedziała, na co. Nie miała prawa tu być. Już nie. Nie była już częścią tej rodziny. Poczuła nieprzyjemne ukłucie w okolicy serca. Ten człowiek wciąż był jej bardzo bliski. Wciąż był tym wyrośniętym szczeniakiem, który denerwował ją na każdym kroku. Tylko ona wiedziała, ile oddałaby w tej chwili, by podszedł do niej i powiedział, że jej nienawidzi. Nigdy tego nie zrobił. A to jego zraniła w swoim życiu najbardziej...
-Lekarze mówią, że ta noc będzie decydująca. – dziewczyna nie zauważyła, kiedy ojciec Kamila usiadł koło niej. – każą mieć nadzieję. Modlić się. Tylko jak. Jak Tosiu?
-Nie wiem. –Antonina spojrzała na przerażoną twarz człowieka, który w tej chwili tracił ukochanego syna. – Nie wiem. Gdybym tylko wiedziała...
Cisza panująca w pomieszczeniu, była powoli nie do zniesienia.  Bała się. Pierwszy raz w życiu bała się tak bardzo. Bała się, że tym razem straci go na zawsze. Gdyby tylko mogła cofnąć czas. Ale nie mogła. On miał już swoje życie i ona lada moment miała zacząć nowy etap w swoim. Ich już nie było i nigdy nie będzie. Wspomnienie spędzonych razem chwil już zawsze będzie jej towarzyszyć. Jego miętowo cytrynowy zapach zostanie w jej pamięci do ostatniego momentu. Dotyk jego ciepłych dłoni koić ją będzie w każdej ciężkiej sytuacji. Oddała wszystko, co miała, by się obudził. Ta noc dla jednych będzie szczęśliwa, lecz dla tych, którzy walczą, będzie najtrudniejsza w życiu. Jej Kamil. Ten, który zawsze miał być tylko tym drugim. Ten, który zawsze miał być tylko przyjacielem Wojtka. Stał się dla niej jak brat. To jemu mogła powiedzieć o wszystkim. Mogła zwierzyć mu się z każdego sekretu. Nigdy jej nie zdradził. Zawsze stał po jej stronie. Był najważniejszym człowiekiem w jej pieprzonym życiu. Gdyby coś mu się stało, nie darowałaby sobie. Nie miała na to wpływu, a jednak bolało ją serce. W głowie buzowały jej wszelakie emocje, które znała. Od złości poprzez radość, skończywszy na żalu. Złości, że spotkało to akurat jego. Radości, że miała okazję go spotkać. Żalu, że tak to się wszystko skończyło. Czasem pytała siebie, dlaczego w tamtym momencie po prostu wyszła. Dlaczego on nie pojechał za nią? Dlaczego to się skończyło? Przecież się kochali. Ona kochała jego. On kochał ją. A jednak musieli się rozstać. Czasem, gdy kocha się za bardzo trzeba się rozstać. Trzeba żyć osobno, by stale być razem. Z sali operacyjnej wyszedł lekarz, a jej skończył się świat.
-Robiliśmy, wszystko co w naszej mocy. – powiedział cicho, a przecież przekazuje takie informacje codziennie. – Obrażenia były zbyt rozległe. Zatrzymał się... – reszty nie słyszała, wyszła tak, jak te dziesięć lat temu. By tym razem nigdy już nie wrócić. 

*******
Witam wszystkich!
 No więc tak, korzystając, że zbliżają się święta liczę na wasze zrozumienie. Co złego to nie ja. Wszystko, co miało się stać, już się stało, a na resztę nie mamy wpływu.
W między czasie zapraszam na Przemka i Nikolaya, gdzie można znaleźć nowe rozdziały.

A teraz moje drogie, z okazji zbliżających się świąt, chciałabym Wam życzyć wszystkiego, co najlepsze. Smacznego jajka i mokrego dyngusa. A przede wszystkim, żebyście troszkę odpoczęły.

Kochani i dbajcie o siebie. Badajcie się przy każdej możliwej okazji. Zdrowie jest najważniejsze.  Czasem po prostu jest już za późno. Kolejny raz los mi to uświadomił.
Stjup ten dla Ciebie. Obyś tak, gdzie teraz jesteś, był szczęśliwy. Niech muzyka już zawsze gra w twoim serduchu. Najwidoczniej gdzieś tam masz ważniejsze rzeczy do ogarnięcia. A ze mną zostaną te minięcia na pokręconych stadionowych korytarzach. Do miłego!   


4 komentarze:

  1. Że Kamil niby zmarł? No chyba sobie żartujesz. No jak tak można! No jak, ja się pytam.
    Strasznie smutno, ale prawdziwie. Ale żeby tak przed świętami... Odjęło mi mowę, nie wiem, chyba nic konstruktywnego nie wymyślę.
    Stjup... Widzę, że mamy wspólnych znajomych. Nie znałam, a pozbierać się nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając ten wpis, na początku, jedyne co przeszło mi przez głowę to myśl, że Tosia jest skomplikowaną osobą. Oczywiście jeżeli chodzi o relacja damsko - męskie. Później napięcie i szok. A na końcu... sama wiesz,że ja nie pękam bez powodu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam tylko nadzieję,że Kamil od nas nie odszedł. Smutno , ale ja kocham właśnie takie historie. Kochana, ogromnie dziękuję za nominację.
    Zapraszam na nowość na http://zgubione-slowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. w jej już i tak pogmatwanym życiu nastąpiło jeszcze coś takiego. cholera jasna, ile ona musiała przeżyć, aż ciężko uwierzyć.
    nie wiem co więcej napisać, czekam na następny, chyba tylko tyle.

    OdpowiedzUsuń