poniedziałek, 25 kwietnia 2016

*Jeśli mnie kochasz, musisz pozwolić mi odejść...

27.11.2021r. Poznań
A gdyby tak móc urodzić się jeszcze raz. Jeszcze raz przeżyć swoje życie. Jeszcze raz dokonać swoich wyborów. Ale mieć już świadomość popełnionych błędów. Żyć tak, jak zawsze się chciało. Nie ograniczać się. Nie liczyć się ze zdaniem innych. Być tam, gdzie nigdy nas nie było. Gdzie nigdy nie dotarliśmy. Kochać tych, których kochać nam nie było wolno. Pić tanie wino na plaży tuż po zachodzie słońca. Kochać się na dachu najwyższego biurowca w mieście. Być. Żyć. Istnieć. Mówią, że przeznaczenia nie da się oszukać. Mówią, że rozsądek to wszystko, co ma współczesny człowiek. Mówią, że miłość nie istnieje. Mówią, że jeszcze nigdy nie przyniosła człowiekowi niczego dobrego. Mówią, że to ona rani najbardziej ze wszystkich znanych człowiekowi uczuć. A jednak człowiek woli posługiwać się sercem. A jednak tęskni za porywami serca. A jednak płacze za utraconą miłością. A jednak to wszystko, co człowiek może dostać od drugiego człowieka. A jednak to najlepsze, co człowiek może dać drugiemu człowiekowi. Aromat kawy o świcie, zapach świeżego pieczywa o poranku. Smak jego ust na dzień dobry. Widok wzburzonego morza po nocy. Śnieżne szczyty tuż przed pierwszym płaczem dziecka. Pierwszy zapach wiosny i ostatni powiew zimy. Jego głos, smak, dotyk. Lekkie kocham cię i ciężkie będę na ciebie czekał, i całą wieczność. Tylko kiedy zaczyna się ta wieczność? Dziś? Jutro? Kiedy? Czy wieczność jednego człowieka może być wiecznością drugiego? Czy obietnica pierwszego jest zobowiązaniem drugiego? Dotyk. Smak. Zapach. Wszystko i nic. Wczoraj i dzisiaj, ale już nie jutro. Mówią, że człowiek nie powinien myśleć o dniu jutrzejszym, gdyż nie wiadomo czy jest jego. Tak wiele i niewiele zarazem. Zapach. Smak. Dotyk. Jedna decyzja. Jeden krok. Jedna niepewność. Jedna zapewność. Tysiące myśli. Tysiące snów. Setki dni i tylko jedna noc. A potem? A potem wszystko się zmieni. Ten dzień był zapowiedzią nowego jutra. Ponoć lepszego. Smak. Zapach. Dotyk. Smak już nie będzie rozbudzał jej zmysłów. Zapach nie będzie niósł ze sobą powiewu morskiej bryzy, zachodzącego słońca i bzu. Dotyk nie będzie doprowadzał jej krwi do wrzenia. Wczorajszego jutra już nie będzie. Wczorajsze jutro już nie wróci. Dopiero jako staruszka wróci do tej chwili. Siądzie wygodnie w bujanym fotelu i opowie swoim wnukom historię księżniczki, która choć kochała swojego chłopca, Nie mogła z nim być. Bo księżniczki tak właśnie robią. Mogła mieć tylko nadzieję, że chłopiec wspomni ją u schyłku swojego życia i jej przebaczy. Zapłacze, tak jak i ona nad ich miłością. Prawdziwą, a jednak tak nierealną. Spełnioną, ale nie przeżytą. Bo nie każda bajka kończy się szczęśliwie. A potem tuż przed snem ucałuje ich małe główki i podziękuje Bogu za nich i za niego, którego obiecała sobie nigdy nie zapomnieć. Smak. Zapach. Dotyk. Jego dłoń, jej dłoń. Osobno, ale wciąż razem. Choć pamięć z czasem zatrze ślad, serce będzie pamiętać zawsze. Wczorajsze jutro już nie wróci, ale dzisiejsze wczoraj będzie w nich zawsze. Tak, jak zapach Barcelony tuż po burzy. I jego zapach na jej nagiej skórze. I jego dotyk na jej kobiecości. To, co zostaje na zawsze. To, co zostało na zawsze. Smak. Zapach. Dotyk. Powiew młodości. Smak dzieciństwa i gorycz starości.Prawdziwe bajki o księżniczkach nie zawsze kończą się szczęśliwie. Tam, gdzie w bajkach następuje wyczekiwane zakończenie, w życiu rozpoczyna się walka o samą siebie. A może Kopciuszek też tak miał? Może ona też po ślubie z ukochanym księciem nie odnalazła upragnionego szczęścia. Może właśnie dlatego bajki kończą się w momencie baśniowego ślubu, żeby nie pokazywać brutalnej prawdy. Życie księżniczki wbrew pozorom wcale nie jest usłane różami. Ona przekonała się o tym na własnej skórze. Miała wszystko, ale wszystkiego dostać nie mogła. Wszystko nie było jej przeznaczeniem. Jutro wszystko miało się zmienić. Ona miała się zmienić. Jej życie. Jej świat. Jej plany, marzenia. Jej miłość. Ona. Reszta miała pozostać niezmienna. Ona. Stała na gruzach swojego życia. Swojego i tylko swojego. Reszta nie uległa zniszczeniu. Reszta nie została poddana próbie. Reszta miała dalej żyć swoim dawnym życiem. Nie żałowała w swoim życiu niczego. Żadnego momentu, żadnej chwili, żadnego ułamka zdarzenia. Tym bardziej żadnego dnia i żadnej nocy. Czasem tylko zastanawiała się, jak to byłoby być kimś innym. Nie żałowała niczego, bo w życiu niczego nie wolno żałować. A gdyby móc urodzić się jeszcze raz. Jeszcze raz przeżyć swoje życie. A gdyby żyć tak, jak zawsze chciało się żyć. Nie patrząc na innych żyć po swojemu. Na swój własny sposób. Tyle razy zastanawiała się, kim dziś by była, gdyby nigdy nie pojawił się w jej życiu, gdyby nigdy się nie spotkali. Czy wtedy kochałaby inaczej? Czy wtedy tęskniłaby mniej? Czy wtedy miałaby inne plany i marzenia na przyszłość? Zapewne nie. Wiedziała, że mogliby się nigdy nie spotkać, a i tak kochałaby go tak samo, tak samo by za nim tęskniła. Bo ludzie zawsze tęsknią za miłością swojego życia. Ludzie przez całe swoje życie szukają swoich drugich połówek. Czasem znajdują ją zbyt wcześnie i pozwalają jej odejść. Czasem odnajdują ją za późno. O parę obietnic za późno. Ale w większości nie odnajdują jej wcale. Żyją tym szukaniem całe swoje życie. I nic. Ona znalazła jego, albo on znalazł ją. Nieważne. Znaleźli się i mieli siebie przez chwilę tylko dla siebie. Mieli ogromne szczęście. Mieli. A teraz go nie ma i nigdy już nie będzie. Sama nie wiedziała, które z nich podjęło tą ostateczną decyzję. Które tak naprawdę wyszło i już nigdy nie wróciło. Nie podjęli tej decyzji razem. Nie mogła przypomnieć sobie ich ostatniego momentu. Ostatniego dnia. Ostatniej nocy. Spojrzała ostatni raz na zachodzące słońce, ostatni raz pomyślała o miłości swojego życia, wzniosła ostatni toast za jego pomyślność. A potem była już tylko księżniczką zaczynającą nowe życie.
- Pamiętam, jak kazałaś mi obiecać, że nigdy nie pozwolę ci odejść. Pamiętasz? Staliśmy w tym miejscu. Płakałaś. A ja przysiągłem sobie, że nigdy już nie będziesz więcej płakać. Chciałem chronić cię przed wszelkim złem tego świata. A potem kazałaś mi odejść. Tak po prostu. Tak jakby znudziła ci się zabawka. Jeśli powiesz mi teraz, że byłem tylko zabawką, odejdę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz. Nigdy nie usłyszysz o mnie. Obiecuje. Ale jeśli byłem kimś – dotyka delikatnie jego dłoni. On jednak daje jej znać, że chce dokończyć. Choć oboje znają zakończenie jego wypowiedzi. Tak jakby koniecznie chciał powiedzieć to na głos. Wie, że oboje tego potrzebują. – Jeśli jednak jestem kimś więcej, nie pozwolę ci tym razem z nas zrezygnować. Porwę cię i nigdy nie oddam. Rozumiesz. Kocham cię i jeśli ty kochasz mnie, będę o nas walczył. Choćbym miał walczyć także z tobą.
- Powinnam ci teraz powiedzieć, że nic dla mnie nie znaczysz. Że nigdy nic dla mnie nie znaczyłeś. Tak, tak powinnam ci powiedzieć. Ale dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić. Nigdy nie powinieneś myśleć, że nic dla mnie nie znaczyłeś. Kocham cię, chociaż nie powinnam. Kocham, choć tego nie chce. Kocham i nie potrafię przestać. Ale masz rację, to wszystko twoja wina. Robisz coś ze mną, czego nie potrafię zrozumieć. Nie potrafię opisać tego słowami, co się ze mną dzieje, kiedy jesteś w pobliżu. Ale musisz odejść. Wiesz, że tak trzeba. Jeśli mnie kochasz, musisz pozwolić mi odejść. Teraz, kiedy wydaje mi się, że potrafię to zrobić. Proszę, nie utrudniaj tego. Będę zawsze przy tobie. Tuż obok. Masz cudowną rodzinę, a ja nie mam prawa jej niszczyć. 
- A co ja takiego znowu robię? Tylko cię kocham. Nic więcej. Kocham cię tak, jak na to zasługujesz. Kocham cię tak, jak kocha się taką kobietą jak ty. Jesteś… - dotknął jej policzka swoją wielką dłonią,  zmuszając ją, by patrzyła mu prosto w oczy. Ona zastanawiała się, jak taka ogromna dłoń może być tak silna i cholernie delikatna zarazem. On chciał całować każdy milimetr jej ciała, chciał być tak blisko, jak tylko się dało. Chciał jej dać w tej chwili wszystko, co tylko mógł jej dać.
-Zranimy tym za dużo ludzi. Najwidoczniej nie dane nam było. Miałeś rację, mówiąc wtedy, że inaczej nie można. Nie… - nie dane jej jednak było skończyć. Pocałował ją namiętnie i całował tak długo, nie zważając na jej protesty, aż zaczęła oddawać pocałunki.
-Tosia. Przecież to nie ma sensu.  Dość życia już zmarnowaliśmy. - oparł swoje czoło o jej czoło. - Teraz już zawsze będziemy razem. Ty, ja i nasze dzieci. To nawet nie był mój pomysł. Martyna....
-Więc to wszystko było po to, bym zrozumiała, że wtedy popełniłam błąd? Żeby uzmysłowić sobie, że to zawsze miałeś być ty?
-Zestarzej się ze mną.
-O niczym innym nie marzę, Kamilu. -pocałowała mężczyznę i popatrzyła na wschodzące słońce. Ten dzień będzie początkiem ich życia. Dopóki tylko los im pozwoli...
Smak. Dotyk. Zapach. Zawsze. Na zawsze.



******
Po raz ostatni.
W tym miejscu chciałam serdecznie Wam podziękować. Za każde miłe słowo, za każdą obecność. Dzięki Wam to wszystko nabrało mocy i ujrzało światło dzienne. Byliście moją motywacją.
Szczególnie dziękuje osobie, która była pierwszym recenzentem i to ona posłużyła mi za wzór przyjaźni. Byłaś, jesteś i będziesz. Kiedy trzeba było opieprzyłaś, kiedy trzeba było podniosłaś na duchu. Dziękuje. :)
Każde napisane przez Was słowo dodawało siły i wiary, że jednak warto pisać. Dopóki sama tego nie doświadczyłam, nie byłam świadoma, jak komentowanie jest ważne.
Wiem, że nie zawsze było zrozumiałe i proste. Mam nadzieję, że z czasem poukładało się to wszystko w jakąś mniej lub więcej spójną całość.
Zapraszam w wolnej chwili na Przemka Nikolaya, który będzie moim ostatnim dzieckiem. Po nim najprawdopodobniej nie pojawi się już nic.
Było mi niezmiernie miło gościć Was u siebie. Jeszcze bardziej, że chciałyście czytać to wszystko powyżej. Dziękuje.
Ściskam. 

17 komentarzy:

  1. Wchodzisz człowieku w poszukiwaniu nowego rozdziału,a tu oprócz niego, jest jeszcze epilog. Serio? I tyle? Kobieto, ja prawie płacze. Wiesz, jakie to jest prawdziwe? Szukali cale swoje życie na siebie. Naprawdę się kochają. Dziękuje za tą historię, z przyjemnością będę tutaj wracała, bo choć początkowo troszkę zagmatwana, to jednak jest wspaniałą lekcją życia. Dwoje kochających się ludzi, nie mogących być razem. Cudne zakończenie. I to ja dziękuje, że mogłam to czytać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam, żeby było prawdziwie, ale ocenę czy tak wyszło, zostawiam wam. Dziękuje :)

      Usuń
  2. Było, ale się skończyło :)
    Wiesz, że dzięki temu, co tutaj pisałaś, stopniowo uczyłam się akceptacji dla miłości niemożliwej. I zrozumiałam, że sama miłość ludziom nie wystarczy.
    Ty mi dziękujesz? To ja Tobie dziękuję :) I jak będzie trzeba to opieprzę bardziej, a później podniosę na duchu ;) To, co robisz, jest czymś wyjątkowym i mam nadzieję, że poza Przemkiem i Nikolayem pojawią się też następne dzieci.
    Całuję, ściskam i czekam na wszystko, co jeszcze wyjdzie spod Twojej ręki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, ale od ciebie liczyłam na jakąś choć malutką krytykę, przecież jest do czego się doczepić, nie? Dziękuje :)

      Usuń
    2. Owszem, jest do czego, bo Małpo! zostawiłaś kilka spraw niewyjaśnionych. Np co się stało z Kamilem i dlaczego im nie wyszło. Albo dziecko Magdy i Wojtka.
      Ale co to da, skoro Ty się uparłaś? (jak zawsze zresztą) ☺
      Buziaki! :)

      Usuń
    3. z Kamilem? A dlaczego im nie wyszło, wyjaśniło się w poprzednim rozdziale ;) Ale dziękuje, od razu mi lepiej :)
      I wcale nie jestem uparta, przecież kompromis to moje pierwsze imię :)

      Usuń
    4. Ale mnie to jakoś nie przekonało :) (miałam się czepiać to czepiam).
      Wiedziałam :)
      Chyba od końca ☺

      Usuń
  3. szkoda, że to już koniec, ale fajnie, że zakończyłaś akurat tak :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie, że skończyło się dobrze. Tośka mimo wszystko na to zasłużyła. Pogubiła się, ale Kamil ją odnalazł.
    Szkoda, że nic więcej tu już nie będzie,ale zakończenie jak najbardziej mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie można przeciągać w nieskończoność. Mieli dojść do tego punku i doszli. Dziękuje :)

      Usuń
  5. No też mi środa :), ale wybrzydzać nie będę. Lepiej nie mogłaś zakończyć. Dalej szkoda mi Martyny, ale przecież tu chodziło o Tosię i Kamila, i sprawiłaś, że ta fikcja mogła i w pewnym sensie stała się prawdą. Dziękuje :)
    Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilog miałam napisany od dawna i tak mnie kusiło, że musiałam wrzucić prawie od razu :)
      Ale to ja dziękuje. Dziękuje, że byłaś ze mną przez ten cały czas :)

      Usuń
  6. Czytałam już jak dodałaś . Fajnie, że Tosia i Kamil razem się ze starzeją. Mimo, że los dopiero na koniec postanowił ich połączyć. Szkoda, że już koniec :(

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie, bo nowy rozdział .
    Toś ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wrócę. Zaklepuje sobie miejsce.

    OdpowiedzUsuń