niedziela, 28 lutego 2016

10. Jeśli pozwolisz jej odejść, będziesz żałował do końca życia. Znienawidzisz mnie, siebie i wszystkich, którzy tamtego dnia byli świadkiem waszego upadku.

16.08.2016r. 
Całe życie byli w rozjazdach. Powinna być do tego przyzwyczajona, a mimo to wciąż nie mogła przywyknąć do takiego stylu życia. Chciała móc na starość usiąść na tarasie swojego domu i wdychać morskie powietrze. Chciał móc  powiedzieć, że zrobiła wszystko, by naprawić błędy przeszłości. Wiedzieć, że choć zraniła wszystkich, których kochała, naprawiła choć w niewielkiej cząstce swoje winy. Za piętnaście minut powinien wylądować samolot z Wojciechem na pokładzie. Mieli dokładnie półgodziny, by omówić najważniejszą rzecz w ich życiu. Trzydzieści minut, by uzmysłowić sobie, że pragnęli zupełnie czegoś innego od życia. Tysiąc osiemset sekund, by odmienić swój los. Potem znów zniknie, by wrócić dopiero we wrześniu. Popijając kawę obserwowała zmierzających dokądś ludzi. Spieszyli się. Ktoś spóźnił się na swój lot, ktoś wsiadł nie do tego samolotu, do którego powinien był wsiąść.  Tylko ona była w zawieszeniu. Powoli zaczęli pojawiać się znani jej mężczyźni. Część z nich obdarzyła ją promiennym uśmiechem, część spieszyła się do swoich bliskich. Na końcu szedł on. Zmęczony, przygnębiony, złamany. Wstała i wtuliła się w jego ramiona, szepcząc, jak bardzo za nim tęskniła. 
-Jak Julek? - Wojtek wciąż trzymając ją za rękę wpatrywał się w jej twarz. 
-Został z Magdą. -uśmiechnęła się do chłopaka. - Urósł. Wojtuś, ja chciałam porozmawiać. Wiesz. Ja...
-Powiedz to. -odwrócił twarz. - Po prostu powiedz, że musisz to zrobić. Że taka jest twoja natura. 
-Ona wychodzi za mąż. - puściła jego uwagę mimochodem. - Jeśli teraz tego nie zrobisz, to kiedy?
-Antośka, ja wiem, że wy kobiety uwielbiacie skomplikowane historie, ale to jest życie. 
-Ja nie wiem, co wydarzyło się między wami, gdy mnie nie było. - spojrzała na chłopaka. - Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, ale tak, jak ja przemilczałam Kamila, ona zrobiła to z tobą. - zmusiła, by na nią spojrzał. - Ja nie chce, żebyście się tłumaczyli, nie mam prawa. Ale jeśli, jeśli ona.
-Ona wychodzi za mąż, a ja jestem ojcem twojego syna. - podniósł głos. - Między nami nigdy nic nie było. Coś tylko nam się wtedy wydawało.
-Tak, jak mi i Kamilowi. - obdarzyła go badawczym spojrzeniem. - Ok. Ale jeśli pozwolisz jej odejść, będziesz żałował do końca życia. Znienawidzisz mnie, siebie i wszystkich, którzy tamtego dnia byli świadkiem waszego upadku.


Siedział w samolocie i myślał. Nie mogło to wrócić. Czuł, jak znów mu się wymyka. Czuł, jak znów przestaje być jego. Tośka, znów miała inny plan na swoje życie. Dlaczego więc wróciła? Dlaczego znów dała mu nadzieję? Kochał ją, a ona znów chciała iść przez życie bez niego. Nie wytrzymałby. Uzależnił się od niej wiele lat temu. Przecież była mu pisana. Tamta cyganka wyraźnie mówiła o Tosi. Mała, pokręcona dziewczynka z wiecznym uśmiechem na ustach. Oddana przyjaciółka, która poświęci swoje szczęście, dla dobra innych. Tosia. A teraz znów kroczyła drogą, która nie obejmowała jego. Był jeszcze Julek. Spojrzał na śpiącego Artura. On był kluczem całej tej zagadki. On. Pojawiła się w jego życiu, w momencie, gdy Szalpuk wchodził przebojem do reprezentacji. Musiał z nim porozmawiać. Tylko tak będzie wiedział, co tak naprawdę między nimi się wydarzyło. Tylko tak.

17.08.2016r.
Czekał na niego po skończonym treningu. Nie mógł spać. Stał i patrzył, jak przyjmujący rozmawia z młodą wolontariuszką. Wiedział już, czym zwrócił uwagę Tosi. Był wysokim przystojnym elokwentnym mężczyzną. Miał wszystko, czego potrzebowała Tosia. Podszedł do kolegi, mając nadzieję, że skończy z tym raz na zawsze. 
-Zawsze chciałem zapytać cię tylko o jedno. Jak to się stało, że stałeś się ojcem dziecka, które powinno być moje? - Wojtek patrzył prosto w oczy Arturowi, nie widząc w nich nic. 
-Bo mam to, czego zawsze tobie brakowało. - powiedział spokojnie, poprawiając torbę na ramieniu. - Nigdy nic od niej nie chciałem. Nigdy do niczego jej nie zmuszałem. Byłem, kiedy ona chciała. Kiedy mnie potrzebowała. Znikałem, gdy robiło się niebezpiecznie. Wojtek, jej nie wolno ograniczać. Nie można wymagać więcej niż jest wstanie dać. 
-O czym ty do mnie mówisz? - podniósł głos. - Że niby to moja wina? Że ja ją do czegoś zmuszam?
-To ty twierdzisz, że to zawsze miała być ona. Ale ona tego nie czuje. - poklepał Wojtka po ramieniu. - Pomyśl, gdyby było inaczej, nie pojawiłby się Kamil, gdyby było inaczej nie wpuściłaby mnie, gdyby było inaczej, nie miałaby zabukowanego biletu. To tobie się zawsze wydawało, że jest twoja. Straciłeś ją tamtego dnia, gdy ja zrezygnowałem z Julka. Ale Julek jest mój i oboje wiemy, że to ja go wychowam. Swoją zaborczością straciłeś przyjaciół, jeśli czegoś nie zrobisz, lada moment stracisz jeszcze kogoś. Ona przez ciebie zrezygnowała z miłości swojego życia, Wojtek.

********
Część i czołem.
Mówiłam już, że lubię mieszać? Nie? To mówię.
Chciałabym powiedzieć, że teraz to już będzie dobrze, ale niczego nie mogę obiecać. Oj, nie mogę.
Trzymajcie się, do następnego. ;)

piątek, 26 lutego 2016

9. Wyjdę za niego! Koniec kropka!

10.08.2016r. Gdańsk
Powiew wieczornego wiaterku przyniósł ukojenie po kolejnym upalnym dniu. Rozkoszowała się widokiem morza i zapachem usmażonej ryby. Tak, jak zapamiętała. Tak, jak zawsze chciała pamiętać. Przymknęła oczy. W jej głowie krzyczały chwile sprzed kilku lat. Gdy po raz pierwszy wybrali się tu, jako jedna paczka. Gdy przyszłość była jeszcze niewiadomą. Gdy nie stała jeszcze między nimi. Pamiętała, jak Kamil gonił ją po plaży, by wrzucić do gorącego Bałtyku. Jak śmiała się do upadłego z kolejnego żartu Wojtka. Gdy Magda randkowała z kolejnym ratownikiem. Byli beztroscy. Mieli milion planów na przyszłość i plan, by spotkać się tu za dwadzieścia lat i powspominać. Nie będzie ich tu. Nie będą opowiadać o swoich dzieciach, partnerach, marzeniach. Będzie ona. Będzie on. Może ktoś jeszcze. Magda za miesiąc wyjedzie na drugi koniec świata. Za facetem, którego kochała tak, jak ona Wojtka. Nie był miłością jej życia, ale był lepszym planem, niż samotność. Może nie potrafiła być sama? Może tego bała się najbardziej. Samotnych wieczorów. Kiedy zaczęło jej to przeszkadzać? Od kiedy potrzebowała drugiego człowieka, by żyć? Od zawsze była samodzielna. Odkąd jej rodzice wyjechali w podróż dookoła świata, ona radziła sobie sama. Może brak oparcia w rodzicach, zbyt duża swoboda, którą od nich otrzymała spowodowała jej sposób życia. Może.
-Nie mogę uwierzyć, że siedzimy tu sobie ostatni raz – Magda postawiła przed nimi kolejnego drinka. – Nigdy już tu nie wrócimy, prawda?
-Nie. –Antonina spojrzała na spokojną twarz przyjaciółki – W którym momencie, tak bardzo zbłądziliśmy? W którym?
-Przecież wiesz.
-Nie mogę uwierzyć, że wychodzisz za mąż – uśmiechnęła się i popatrzyła na pierścionek znajdujący się na serdecznym palcu Magdaleny. – Jesteś pewna?
-Tak. – pokiwała głową. – Jeśli tego nie zrobię, zwariuje Tośka. – spojrzała jej w oczy.
-Więc dlaczego nie walczysz, o faceta swojego życia?
-Bo on kocha inną. – odparła patrząc na morze. – Kocha i nie mam prawa niczego niszczyć. Nawet jeśli to wszystko, czego bym chciała.
-I ona go kocha - uśmiechnęła się delikatnie. - Ale to nie jej imię wymawia przez sen. To nie na jej widok miękką mu kolana. To nie na jej głos cały drży.
-To dlaczego pozwoliłaś mu zostać ojcem Julka?
-Bo nie miałam pewności, zresztą ty przecież wychodzisz za mąż, nie?
-Tosia, co ja mam zrobić?
-Powiedz mu prawdę. Powiedz prawdę sama sobie. I nie oglądaj się na innych. Kochasz go, a on kocha ciebie. I nic innego nie ma znaczenie. Nie może mieć znaczenia.
- A ty? Dlaczego nie walczyłaś o Kamila?
-Bo byliśmy dziećmi Madzia. Dziećmi, które nie miały szans w dorosłym życiu. Spotkaliśmy się za wcześnie, o wiele obietnic za wcześnie.
-A reszta prawdy?
-Reszta prawdy jest nie ważna. –Antonina popatrzyła na syna. – Zrobiłam coś, czego nigdy mi nie wybaczy. Sama nigdy sobie tego nie wybaczę. Takich rzeczy się nie wybacza. – w oczach kobiety wezbrały się łzy. – Gdybym wtedy postąpiła inaczej, dzisiaj wszystko byłoby prostsze.
-Tośka... – Magda chwyciła przyjaciółkę za ramiona. –Coś ty zrobiła?
-Złamałam go tamtej ciepłej nocy. – nie umiała pohamować łez płynących po policzkach. – Jeśli go kochasz, tak naprawdę do nieskończoności, walcz. Ja już raz była tchórzem, i gdzie mnie to doprowadziło? Lęk przed całkowitym oddaniem, przed miłością przyprowadziła mnie tutaj. Nigdzie. Więc walcz. Kosztem wszystkiego, co masz. Bo będziesz tego żałowała, do ostatniego dnia. Do ostatniego oddechu. To tak, jakby każdego kolejnego dnia rozrywało cię na nowo. Rozumiesz? Więc skoro teraz mam pewność, że ty kochasz jego, a on kocha ciebie, więc myślę, że to dobry moment, by wreszcie pomyśleć o sobie, Magduś.


12.08.2016r. Bielsko Biała
Tego nie spodziewał się nawet w najgorszych snach. Kiedy tylko zadzwonił ten telefon, wiedział, że będzie musiał powiedzieć jej prawdę. Nie zrozumie. On nie rozumiał. Coś, co do dzisiejszego poranka wydawało mu się być złym snem, powróciło. Ze zdwojoną siłą. Zdawał sobie sprawę, że musiał to załatwić tak szybko, jak tylko się dało. Minęło prawie pięć lat, ona ma syna. Całe jego życie stanęło pod znakiem zapytania. A Wojtek? Zabije go, gdy tylko się dowie. Zabije, a on mu w tym pomoże. To miało skończyć się tamtego ciepłego dnia. Tamtego dnia, gdy umarły jego anioły. Gdy przestał wierzyć w cokolwiek.
-Tośka, musimy natychmiast porozmawiać! – powiedział i usiadł na najbliższej ławce. – Będę jutro w. Gdzie właściwie mam być?
-Kamil, jestem w Gdańsku. Madzia wychodzi za mąż, więc sam rozumiesz. – w jej głosie słyszalne było zdenerwowanie. – Coś się stało? Będę w Andrychowie w przyszłym tygodniu.
-Ja cię potrzebuje na wczoraj. –poczuł, jak przez jego głowę przechodzi tornado. – Zapomniałem się podpisać w jednym miejscu. Tosia, zapomniałem, przepraszam.
-O czym ty do mnie mówisz? – podniosła głos. – Milczysz, jak zaklęty przez te wszystkie lata, a teraz dzwonisz i żądasz niemożliwego.
-Musisz zrobić test na ojcostwo – powiedział cicho.
-Słucham? Przegrzało cię? – słyszał, jak przemieszcza się po pomieszczeniu. – Ja wiem, kto jest jego ojcem!
-Mnie to nie interesuje, ale sąd tak.
-Jaki sąd, Kwasowski? – krzyknęła. – Zadzwoń, jak wytrzeźwiejesz. I odstaw te różowe pigułki, nie służą ci. Cześć.
-Antoś. Wciąż jesteś moja – ale w słuchawce usłyszał tylko dźwięk odkładanej słuchawki.


Pamiętam, jak stałaś w białej sukience na poznańskim rynku. W włosy wpięłaś różowe różyczki. W tamtym momencie byłaś tylko moja. A ja byłem tylko twój. Byłaś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. Nigdy nie zapomnę twojego perlistego śmiechu. Tego, jak patrzyłaś mi w oczy. Nie liczył się nikt, byliśmy tylko my. Cały świat stracił wartość. Potem słyszałem tylko szept twoich słów.  Dotyk twojej małej dłoni na swojej. Twój pocałunek na moich ustach. To były twoje urodziny. Następnego poranka już cię nie było. Zostałem sam. Sam ze swoim bólem. Sam z resztą prawdy, o której nikt nigdy miał się nie dowiedzieć. A jednak. Gdybyś tylko wiedziała, że twój syn w świetle prawa powinien nosić moje nazwisko. Przez ten krótki moment, znów byłaś moja. A potem przyszedł świt. Myślałem, że śniłem. Jednak ty byłaś prawdziwa. Ja również. I ten poznański rynek w tamten listopadowy ciepły dzień. 

*******
Witam,
tylko nie zabijać. Ja wiem, że szczególnie jedna z was (tak mówię o tobie, mój pierwszy recenzencie, bez ciebie tego by nie było), teraz mnie zabije. Napiszcie tylko, umarła spełniona.
Póki co zapraszam na Przemka . ;)
W nieodległej przyszłości ruszę z czym jeszcze, czym zupełnie innym. W tej chwili są  tam bohaterowie i prolog. Zapraszam. http://zemsta-droga-przebaczenia.blogspot.com/ ;)
W osobnej zakładce znajdziecie odpowiedzi na pytania zadane w ramach Libster Aword przez Paulka. Serdecznie dziękuje za nominację ;)
Do następnego ;)

niedziela, 21 lutego 2016

8. Witaj na świecie ogonku!

15.06.2016r. Andrychów
Miała przed sobą najpiękniejszy widok na świecie. Cały jej świat mieścił się w obrębie małego łóżeczka stającego pośrodku słonecznego pokoiku. Pierwszy raz w życiu nie bała się niczego. Wszystkie jej obawy odeszły w czerwcowy ranek, gdy po raz pierwszy przytuliła swojego synka do piersi. Gdy mogła go dotknąć. Wdychając jego zapach czuła, że ma już wszystko. Gdy pierwszy raz zacisnął swoją małą piąstkę na jej palcu zdała sobie sprawę, że nie chce już niczego więcej. Tamtego dnia wreszcie odnalazła siebie. Łza wzruszenia spłynęła po jej policzku. Otarła ją i delikatnie dotknęła główki jej małego człowieczka. Całkowicie zależnego od niej. Chciała mu dać cały świat. Chciała, by był najszczęśliwszy na świecie. By nigdy nie odczuł jego braku. Jej cały świat mieścił się w sześćdziesięciu centymetrach maleńkiego ciałka.
-Powinnaś odpocząć. -szept mężczyzny ściągnął dziewczynę na ziemię. - Zostanę z nim, a ty się troszkę prześpij.
-Wojtuś? Dziękuję ci za wszystko. - odwróciła się ku chłopakowi. - Ja wiem, ja wszystko wiem, ale nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć.
-Powinnaś do niego zadzwonić. -chłopak zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Chwycił jej dłoń i spojrzał na śpiącego malucha. - Oczywiście, że chciałbym, żeby nosił moje nazwisko, żeby naprawdę był moim synem. Kocham go, jakby był mój. Ale on ma ojca. Jest do niego strasznie podobny. Ma jego oczy, jego uśmiech. Zawsze będzie ci go przypominał.
-Wojtuś. Zrozumiem, jeśli będziesz chciał odejść. Jeśli kiedykolwiek zmienisz zdanie. Nie będę mogła cię za to winić. Masz prawo założyć kiedyś swoją rodzinę. Mieć swoje dzieci. Ja nie mogę ci tego zag...
-To wy jesteście moją rodziną. Ja chcę tylko, żebyś się zastanowiła, czy Artur nie zasługuje, by zobaczyć Juliana choć na moment. Niech zabierze ze sobą Julkę.
-Dlaczego ty to robisz? - głos dziewczyny zaczął delikatnie drgać.
-Bo cię kocham. - patrząc na niemowlę, zawahał się chwilę – Bo was kocham.

30.06.2016r. Spała
Rozegrał najlepszy sezon w życiu. Liczył, że w tym  roku trener postawi na niego. Spojrzał jeszcze raz na wyświetlacz telefonu, gdzie nie przerwanie od kilku tygodni gościł jego syn. Jego syn, który nosił nazwisko Włodarczyka. Syn, który nigdy go nie pozna. Syna, z ust którego nigdy nie usłyszy tato. Dokonał wyboru i nie żałował go. Tosia była tylko przygodą i wiedział, że ona myślała podobnie. Wiedział, że miłością nazwać tego nie można było. Na korytarzu usłyszał poruszenie, co nie zwiastowało niczego dobrego.
-Artur, Tosiek przyjechał – do jego pokoju wpadł uśmiechnięty od ucha do ucha Kłos – Chodź zobaczyć Julka. Cały Wojtek! – a jednak go zakuło.
-Zaraz przyjdę. –popatrzył na swoje odbicie w lustrze i uśmiechnął się.
Wszyscy zebrali się u kapitana, który już okrzyknął Juliana swoim zięciem. Na nic zdały się tłumaczenie, że Pola jest starsza. Stanął koło drzwi, jednak Wojtek przywołał go ręką.

-Zebrani! – szczęście emanowało na twarzy młodego ojca – Chciałem wam przedstawić Juliana Artura Włodarczyka. Wasze największe szczęście i zaprosić was na ślub. Zapisy przyjmujemy od jutra – zaśmiał się. Artur spojrzał na Tosię, widział więcej, niż im wszystkim się wydawało. Nie była szczęśliwa. Tak nie wygląda zakochana kobieta, która została matką i za chwilę miała zostać żoną. Nie tak. Coś w tym wszystkim mu nie grało. Wiedział, że kiedyś byli razem, ale rozstali się. Był gówniarzem w kadrze, więc nikt nic nie mówił. Czuł, że za tym wszystkim, kryje się coś więcej i on Artur Szalpuk pozna całą prawdę. 


Dzień chylił się ku końcowi. Siedziała oparta o ławkę. Obok niej w wózku spał jej syn. Kiedyś wyśmiałaby samą siebie. Nie chciała mieć dzieci, a teraz nie wyobrażała sobie życia bez tego małego człowieczka. Przymknęła oczy i wsłuchiwała się w ciszę spalskiego lasu. Chłopcy byli w środku przygotowań do Igrzysk. Za chwilę wyjadą, by gonić swoje marzenia. Zazdrościła im tego. Możliwości bycia na szczycie. Była z nich dumna. Z nich wszystkich  i z każdego z osobna. 
-Jest śliczny. - obok niej usiadł uśmiechnięty Szalpuk. - Kiedyś będzie z niego niezły łamacz serc. 
-Tak, jak jego tata. - zaśmiała się. - Co to za dawanie kosza, co? Ja wiem, ambicje, plany, brak czasu, ale Artur
-Czekam na tą jedną, jedyną. - popatrzył na chłopca w wózku. -Z tobą mógłbym na nią poczekać. 
-Ok, ok.- podniosła ręce w geście poddania. -Już nic nie mówię - uśmiechnęła się. 
-Tosia, mogę zadać ci jedno pytanie? - przeniósł swój wzrok na kobietę. - Dlaczego ty z nim jesteś? Tylko tak serio. Nie chce usłyszeć tej bajeczki, którą wciskacie wszystkim. Jakby nie patrzeć ja w szczególności zasługuje na prawdę. 
-Nie. Kto jak kto, ale ty nie. -spojrzała mu prosto w oczy. - Obiecałam komuś, że nigdy już go nie skrzywdzę. 
-Ale krzywdzisz nie tylko jego, ale i samą siebie, a potem cierpieć będzie też Julek. 
-Żeby uzmysłowił sobie, że kocha kobietę, która kocha jego, Artur. A potem wyjadę, wyjedziemy, tak jak mieliśmy to zaplanowane.
******
Witajcie! ;)
Jak obstawiacie, dojdzie do ślubu? Czyjego? I kto tu tak naprawdę jest zły?
Do następnego!

wtorek, 16 lutego 2016

7. A pomyślałeś chociaż raz o niej?

29.05.2016r. Bielsko Biała
Końcówka maja była naprawdę upalna. 
Wykorzystując nieobecność Martyny, udała się do Bielska. Już dawno powinna było to zrobić. Na jej oczach rozpadało się życie jej przyjaciół, a ona nie zrobiła nic. Była. Przez te długie cztery lata tylko była. Antosia zaprzepaściła wszystko, Wojciech wpuszczał do łóżka, każdą która tylko tego chciała. A Kamil? Kamil zamknął się w sobie, nie patrząc na nikogo i na nic. Odkąd w jego życiu pojawiła się Martyna powoli zaczął przypominać dawnego siebie. Wesołego, szurniętego chłopaka, który potrafił poprawić humor największemu ponurakowi. Ale każdy żył osobno. Nie byli paczką, która kilka lat temu wskoczyłaby za siebie w ogień. Tylko ona stała pośrodku. Tak, jakby jej to nie dotyczyła. Czasem tylko pytała samej siebie, dlaczego nie wykorzystała szansy danej przez los? Dlaczego tamtego wieczoru stchórzyła? Może wszystko potoczyłoby się inaczej? Może ona byłaby teraz na jej miejscu? Może. Zapukała do drzwi przyjmującego. Nie musiała długo czekać na zaproszenie do środka.
-Tak, wiem. Wojtek wszystko mi powiedział. - nie spodziewała się takiego przywitania.
-Nie przyjechałam o tym rozmawiać. - powiedziała chłodno, chłodniej niż zamierzała. - To ich sprawa. Niech robią, co chcą.
-Czyżby? - jego drwiący głos odbił się w najodleglejszych zakamarkach jej ciała. - No tak, słyszałem. Przecież ty wychodzisz za mąż. Jak mogłem zapomnieć.
-Przestaniesz? Nie tylko ciebie męczy ta sytuacja.
-Mnie nic nie męczy. - powiedział Kamil i przeszedł do kuchni.
-Mam tylko jedno pytanie i już nie zabieram twojego cennego czasu. - Magdalena podążyła za nim i usiadła naprzeciwko niego. - Dlaczego?
-Co dlaczego?
-Dlaczego nie pojechałeś wtedy za nią? - popatrzyła mu prosto w oczy. - Dlaczego nie powiedziałeś jej tego, co czułeś?
-Bo wiedziałem. Wiedziałem, że nie zaryzykuje. Tak było wygodniej. Sypiać ze sobą bez zobowiązań. Ja wracałem do siebie, ona wracała do niego. Byliśmy dziećmi Magda. Dziećmi, które postanowiły zabawić się w dorosłych. Fakt. Tylko ja wiem, ile razy kupowałem bilet i leciałem do niej. Tylko ja wiem, ile razy stałem pod jej drzwiami i zawracałem. Tylko ja wiem, ile razy szeptałem jej do głuchej słuchawki, że ją kocham. Ty w tym czasie pocieszałam zrozpaczonego Wojtka. A przecież wiedziałaś. Musiałaś wiedzieć! Mówiła ci o wszystkim.
-Domyślałam się. - powiedziała cicho. - Ale wydawało mi się to za proste. Za logiczne. Przecież tak dzieje się tylko w tych komediach romantycznych. W normalnym świecie, coś takiego nie ma miejsca, prawda.
-A ty? - wstał i podszedł do Magdaleny. - Dlaczego ty nie zrobiłaś wszystkiego?
-Bo kochałam w życiu nie tego człowieka, co powinnam. Bo było mi wygodniej zrzucić całą winę na nią. Jest moją przyjaciółką, zawsze nią była i zawsze nią będzie. Zaakceptuje wszystkie jej decyzje, kosztem własnego szczęścia. Bo tak robią przyjaciele, Kamil. Nie dobierają się do ukochanych swoich przyjaciół, gdy tylko nadarzy się okazja. Tym właśnie się różnimy. Ona go kocha, więc odpuść i go wspieraj.
-A ojciec tego dzieciaka? -zapytał szorstko. - Kim jest? I kiedy mu ją odbierze?
-Dlaczego ty jesteś takim pieprzonym dupkiem?
-Bo wciąż ją kocham, Magda. Kocham i nie umiem znaleźć sobie miejsca od momentu, gdy dowiedziałem się, że wróciła. Że będzie matką. Że poszła do niego, zamiast przyjść do mnie. Bo to powinno być moje dziecko.
-Powinieneś ją wysłuchać. -dotknęła jego ramienia. - Tylko wtedy zrozumiesz i zaczniesz żyć.

Nie palił. Rzucił to świństwo, gdy zniknęła z jego życia. Kojarzyło mu się z nią. Tymi nocami, gdy włóczyli się bez sensu po mieście. Gdy szukali swojego cienia. Nikt nigdy nie zapytał się, jak on czuje się z tym wszystkim. A przecież on też kogoś stracił. Stracił ją. Kobietę swojego życia. A co najważniejsze stracił najlepszego przyjaciela. Wojtek był, ale nie dla niego. Nie potrafił zaufać mu, jak te cztery lata temu. Nie zrobił tego specjalnie. Nie zaciągnął jej siłą do łóżka. Nie pokochał jej specjalnie. To się po prostu stało. Walczył z tym tak długo, jak tylko się dało. Jak długo umiał patrzeć na siebie w lustrze. Gdyby ona nie wyjechała, wyjechałby on. Odchodziła od niego. Rozpływała się. Jeśli się kocha, trzeba pozwolić odejść ukochanej osobie. Tylko tak można coś uratować. Pozwalając wyjść jej tamtego dnia, ocalił przyjaźń do Wojtka. Stracił ją i stracił siebie. Czy gdyby mógł zmienić coś w swoim życiu, wybrałby tamten moment? Nie. To była wspaniała szkoła życia. 


02.06.2016r. Poznań
Termin porodu zbliżał się w zatrważającym tempie. Ostatnio miewała złe sny. Tak, jakby ktoś chciał powiedzieć jej, że koniec jej spokoju jest bliski. Kto? Tego nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć. Wojtek był daleka na zgrupowaniu, a ona miała coraz więcej wątpliwości. Czy postępuje dobrze, zgadzając się, by Wojciech wychowywał jej syna. Dlaczego właściwie zadzwoniła do niego? Dlaczego nie wybrała Kamila? Tyle pytań przelatywało przez jej głowę. Tyle pytań, na które wcale nie chciała znać odpowiedzi. To już nie miało znaczenia. Dokonała wyboru i przyjdzie jej teraz za to zapłacić. Jednego była pewna. Nadchodzące dni miały przynieść więcej bólu niż radości. Koniec jej spokoju był bliski. Bliższy niż tamtej pamiętnej ciepłej nocy.



******
Przy okazji kolejnego, witam wszystkich. Za powyższe nie odpowiadam, chociaż nawet mi się podoba. Tosi nie było, a prawdę o nich wszystkich zna tylko jedna osoba.
Miał być później, znacznie później, ale z okazji zdania ostatniego egzaminu jest dzisiaj.
Buziaczki ;)

piątek, 12 lutego 2016

6. Bo wczorajsze jutro nie wróci, choćbyś nie wiem, jak chciała...

Leżała na leżaku przed ośrodkiem w Spale. Korzystała z ciepłych promyków majowego słońca. Miała doskonały widok na cały teren ośrodka, gdzie między innymi jej mężczyzna wylewał siódme poty na treningu. Jej mężczyzna. Jak to dumnie brzmiało. Gdyby ktoś, rok temu powiedział jej, że tak będzie wyglądał jej dzień, nie uwierzyłaby. Wbrew wszystkim powoli wracała do swoich codziennych obowiązków. Siedząc w domu wciąż mogła pisać. Tłumaczyła drobne teksty, wybierała i obrabiała zdjęcia, była w kontakcie z światem, który odjeżdżał powoli bez niej. Wiedziała, że szybko nie wróci na tą drugą stronę. Wiedziała, że jeszcze trochę i zostanie tu zupełnie sama. Za chwilę zaczynał się sezon, a wtedy ona zostanie, a on pojedzie spełniać swoje marzenia. Zawsze to ona wyjeżdżała, zostawiając ważnych dla niej ludzi. Zostawiała ich samych. Z całym ich życiowym bagażem, z ich słabościami, problemami, marzeniami, miłościami. Była dla nich, ale zawsze na odległość. A teraz miała zostać sama. Miała ten czas, by zająć się życiem innych. Miała czas, by zająć się swoim życiem.
- Czasem cieszę się, że nie jestem w narodówce. – usłyszała obok siebie głos najlepszej przyjaciółki.
- No tak, jeszcze mogłabyś się spocić, a tego byśmy nie chciały, prawda?- zapytała uśmiechając się do niej.
-Miła jak zawsze.- odwzajemniła jej uśmiech
-Staram się. –spojrzała przed siebie, gdzie można było dostrzec biegających wokół terenu ośrodka mężczyzn. – Ale zgadzam się z tobą, też nie miałabym ochoty tak biegać bez sensu. Oni mają grać tak, a nie biegać. Czy ja pomyliłam dyscyplinę?
-Oj, Tocha, Tocha. Jesteś bezkonkurencyjna. – poczochrała jej fryzurę, jednak gdy napotkała jej
spojrzenie, szybko zmieniła taktykę. – Tak cię chciałam zapytać, jak ci się żyje. Jak ty w ogóle
wytrzymujesz z tym pacanem?
-Jeszcze jakoś daję radę, ale czasami mam taką wielką ochotę zapakować go w paczkę i wysłać już na to pieprzone zgrupowanie i wreszcie odpocząć od odpoczywania. Ostatnio nawet wziął się za pranie. Za pranie rozumiesz? Nawet poprasował. Gotuje obiad, sprząta, wynosi śmieci. Czasem mam wrażenie, że sam urodzi to dziecko. – pomachała przebiegającym obok nich chłopakom. – Nie chciałabym, żebyś mnie źle zrozumiała. Doceniam to, naprawdę. Kocham go i nie mogłabym trafić na nikogo lepszego, ale ja nie umieram. Mogę się ruszać i robić proste rzeczy. Naprawdę. Troszczy się o mnie, jak tylko może, ale on się musi teraz skupić przede wszystkim na sobie, na zbliżającym się sezonie. Cholera, on za chwile przestanie sypiać, żeby tylko sprawdzać, czy oddycham, czy jestem. Na Boga, ja się nigdzie nie wybieram. Zamierzam utrudniać mu życie do końca świata i jeszcze dłużej. –uśmiecha się do dziewczyny siedzącej obok niej.
-Zawsze taki był. – spojrzała na nią. – Jak kocha to na całego siebie. A ciebie kocha. Zawsze kochał. Jak wyjechałaś, nie mógł się odnaleźć. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Przysiągł sobie, że kiedyś zdobędzie wszystko, by ci pokazać, że jest najlepszy. Że zasługuje na ciebie. Załamał się całkowicie. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Był cieniem samego siebie. Cieniem najgorszego cieniasa świata. Były w jego życiu kobiety. Ale były, bo musiały być. Przechodziły przez jego łóżko i życie niezwykle szybko. Nie zostawały na dłużej niż dwa dni. Wyładował się, pokazał matce, że sobie radzi i znikały. Czekał na ciebie. Całe te lata czekał tylko na ciebie. I się doczekał. Nikt w to nie wierzył. Nikt nie wierzył, że jeszcze wrócisz. Ale wróciłaś. Miał rację. Jako jedyny z nas.
-Nie chciałam wracać. – spojrzałaś jej prosto w oczy. – Nie miałam takiego zamiaru. Nigdy. Zawsze miał być tylko na chwilę i w moim rozumieniu do tego pieprzonego grudnia nią był. Był miłą chwilą, do której się nie wraca. Sama nie wiem, dlaczego do niego zadzwoniłam. Nie umiem sobie tego sama wytłumaczyć, do dzisiaj. Dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo go zraniłam. Jak bardzo go skrzywdziłam. Chroniłam siebie, zapominając o wszystkich innych. Już wtedy chyba go kochałam, ale nie chciałam się przyznać, przed samą sobą, że mogę kochać kogoś tak bardzo. Że mogę kochać kogokolwiek. Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam te dwie kreski. Przeraziłam się, że sobie nie poradzę, że mój pomysł na życie może się nie sprawdzić. Boże, jaka ja byłam głupia. Naiwna, że na coś mam wpływ.
-Nie byłaś naiwna. Walczyłaś o swoje szczęście. Miałaś do tego całkowite prawo. – spojrzała na nią. -Byliście młodzi. Oboje byliście za młodzi. Gdybyście spotkali się w innym momencie życia, gdybyście spotkali się później, albo wcześniej żylibyście inaczej. Nie ma co gdybać. Spotkaliście się, kiedy się spotkaliście. Zdarzyło się, co się zdarzyło i basta. Inaczej nie będzie. Swoimi wyrzutami sumienia nie zmienicie przeszłości, ale dziś możecie próbować dobrze przeżyć teraźniejszość. Tośka dostaliście drugą szansę, ale nie macie pewności, że dostaniecie trzecią. – uśmiechnęła się. – I musisz wreszcie utrzeć nosa jego matce, bo już momentami naprawdę nie można z nią wytrzymać. – zaśmiali się cicho.
-Magda, rozumiem ją – powiedziała cicho, ale pewnie. – Rozumiem ją. Myśli i zachowuje się, jak matka, która kocha swoje dzieci. Skrzywdziłam jej dziecko. Bardzo je skrzywdziłam. Ma prawo zachowywać wobec mnie dystans…
-Nie usprawiedliwiaj jej. – przerwała jej- Nie widzisz, że teraz rani go bardziej? On potrzebuje jej wsparcia!
-I ma je. – próbowała ją utwierdzić, ale bardziej chciała przekonać siebie. – Kocha go i będzie wspierała wszystkie jego decyzje. Może nie wszystkie będzie akceptowała, ale wszystkie będzie wspierać. Taka już rola rodzica. Kiedyś sama się przekonasz – uśmiechnęła się i pomachała grupce mężczyzn zbliżających się do jej oazy.
Chciała pokazać jej, że jest spokojna, ale wiedziała, że dzień w którym, jego matka zaakceptuje wybór swojego syna jest jeszcze daleki. Wydawało jej się, że tylko tam, gdzie jest oficjalna wojna, wszelkie chwyty są dozwolone. Myliła się. Wiedziała, że wygrała bitwę, ale nie wiedziała, czy zdoła wygrać wojnę. Swoją prywatną małą wojnę. Dziś Wojciech był jej, ale co będzie jutro, tego nie wiedziała, może nie chciała wiedzieć. Wolała nie wiedzieć. Jego matka miała nad nią przewagę. Była jego matką. Matką, którą kocha się zawsze. Matką, która była przy nim zawsze. A ona. Ona już raz odeszła i zostawiła go z głęboko złamanym sercem. Ot tak. Postawiła na swoje życie, na realizację swoich marzeń. Rozumiała ją i jednocześnie nie mogła pojąć, jak tak bardzo można kazać dziecku wybierać każdego dnia. Widziała ból na jego twarzy, gdy nie zadzwoniła z zaproszeniem na niedzielny obiad, choć Janek opowiadał o nim, jakiś tydzień. Miała być cała rodzina, dziadkowie. A on siedział z nią i udawał, że świetnie się z nią bawi. A święta ? Urodziny. Czy już do końca życia będzie musiał wybierać między dwoma kobietami, które kocha. Kochała go i chciała móc jakoś tego uniknąć. Chciała sprawić, by wszystko było jak dawniej, z jednym małym szczegółem. Chciała być obecna w jego życiu. Nie wiedziała, jak miała tego dokonać, ale wiedziała, że tak dłużej być nie może.
-Ciesze się, że wreszcie, wszyscy jesteśmy na swoim miejscu – dziewczyna uśmiechnęła się i spojrzała przed siebie.
-Ty, jako jedyna wiesz, jak jest naprawdę. Byłaś przy nim, nigdy nie mówiąc o tym. Byłaś ze mną, udając, że nie masz ze mną kontaktu. - Antonina chwyciła dłoń Magdaleny. - Dziękuje.
-Podziękujesz mi na moim ślubie, jeśli zgodzisz się w końcu zostać moją druhną. Ile jeszcze mam czekać.
-Jesteś pewna? Znacie się krótko.
-Miłość, to miłość. - spojrzała na Wojtka. - Albo wiesz, że kochasz, albo nie kochasz wcale. Wy potrzebowaliście tyle czasu, żeby wrócić w to samo miejsce. Ale Tośka jest jeszcze jedna osoba, której należą się wyjaśnienia.
-Nie chce ze mną rozmawiać. - Antonina pogłaskała się po brzuchu. - Byłam tak, nie wpuścił mnie. Nie odbiera telefonu, a jak dzwonię z Wojtkowego odkłada słuchawkę. Straciłam go, Magda. Straciłam mojego Kamila tamtej nocy i tego już nigdy nie naprawię.

Nie można stracić kogoś Antonino, kogo nigdy się nie miało. To powinno ci wystarczyć. Nigdy nie byłaś moja. A ja nie byłem twój. Był Wojtek. Tego się trzymajmy. Pamiętasz, jak planowaliście swój ślub? Mieliśmy po dwanaście lat. Już wtedy cię kochałem, ale byłaś jego. Całe nasze pieprzone życie byłaś jego. Któregoś dnia, zostaniesz jego na zawsze, a mi nie zostanie po tobie nawet ślad. Nie zostanie mi ślad po największej miłości mojego życia. Wiesz dlaczego? Bo wczorajsze jutro nie wróci, choćbyś nie wiem, jak chciała... 

*****
Z tego miejsca chciałam Wam podziękować za obecność. Tą ujawnioną, która motywuje podwójnie i tą ukrytą. Serducho rośnie.
Odnośnie tego powyżej, nie wypowiadam się. Wyszło, jak wyszło. 
Do następnego ;)

poniedziałek, 8 lutego 2016

5. Julian Artur Włodarczyk

10.02.2016r. Lubin
Siedział na kanapie i oglądał zdjęcie usg. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nie mógł uwierzyć, że trzyma w swoich rękach nowe życie. W oddali raz po raz słychać było bicie serca jego syna. Nigdy nie był szczęśliwszy. Miał wszystko. Kobietę, którą kochał. Dziecko, na które czekał całe życie. Rodzinę, o którą będzie dbał ze wszystkich sił. On. Wojciech Julian Włodarczyk.
-Ej, co jest chłopaku? – Wojtek poczuł, jak dziewczyna przytula się do jego ramienia.
-Kocham was. – spojrzał jej w oczy.
-My ciebie też, tatuśku. – uśmiechnęła się do niego. – Trzeba powoli zacząć myśleć o pokoju.
-Tośka, ja się tym zajmę. Ściągniemy Kubę i damy radę.
-Wojtuś. –spojrzała na niego poważnie. – A teraz szczerze. Dlaczego się nami opiekujesz? Nie musisz...
-Zawsze chciałem mieć z tobą dziecko. Teraz mamy syna, a potem postaramy się jeszcze co najmniej o córeczkę, żeby była do ciebie podobna. – przytulił ją mocniej. –Myślałaś nad imieniem?
-Nie. Ty je wymyślisz, Julian.
-Julian Artur Włodarczyk – szepnął wprost do jej ucha.
-Ok. Julian Artur Włodarczyk. – przyłożyła jego dłoń do swojej dłoni. – Czujesz? – zaśmiała się.

15.02.2016r. Poznań
-Nie możesz tak po prostu wyjechać na drugi koniec Polski! – Piotrek nerwowo chodził po pomieszczeniu. – Potrzebuje cię tutaj! Na miejscu.
-Proszę cię, Lubin to nie koniec świata. I tak, jak urodzę, mnie nie będzie. – Tośka pogłaskała swój zaokrąglony brzuch.
-Ja w ogóle nie rozumiem, co ty robisz. – mężczyzna spojrzał na dziewczynę. – Niszczysz sobie życie. Sobie, jemu i temu dziecku.
-Łatwo powiedzieć. – Tosia wstała i stanęła naprzeciwko Piotra. – Spieprzyłam sobie życie ładnych parę lat temu. I nigdy tego nie naprawię. Nigdy.
-Tosia, pomyśl. Teraz jest dobrze, ale jak pojawi się wasze dziecko. To odbije się na tym maluszku. Albo, kiedy Artur będzie chciał się widywać z nim. Będzie miało dwóch ojców.
-Nigdy nie zamierzałam ukrywać przed Julianem, że Wojtek nie jest jego biologicznym ojcem.
-Jeszcze lepiej!
-Piotrek...
-I tak zrobisz, jak będziesz chciała. Tosia, którą  znałem, już nie ma. Odeszła tamtego ciepłego dnia. Mów, co chcesz, ale nigdy nie byłaś tak szczęśliwa, jak przy nim. Oczy ci się śmiały, promieniałaś.
-Nie gadaj bzdur. To był tylko niezobowiązujący luźny związek. Skończył się i każde z nas poszło w swoją stronę. Proste.
-I kto tu mija się z prawdą.

Przemierzała kolejne uliczki jej miasta. Tu się urodziła, tu wychowała, tu przeżyła swoje najlepsze dni. Tu jeszcze nie dawno zaczynał i kończył się jej świat. Miała wspaniałą pracę, klub, za który oddałaby życie, przyjaciół będący bliżej niż rodzina. Jego. Po Kamilu nie było nikogo. Nikogo, komu by zaufała i przed kim otworzyłaby swoje serce. Mężczyźni w jej życiu bywali, ale nie byli. Znikali jeszcze szybciej, niż się pojawiali. Tak była wygodniej. Łatwiej. Wydawało jej się, że nigdy nikogo  już nie pokocha. Zraniła Wojtka, bo kochała Kamila. Raniła Kamila, bo była z Wojtkiem. Raniła siebie, bo nie umiała zrezygnować z jednego z nich. Więc wyrzekła się uczuć. Bliskości. Miłości. Uciekła. Tak już miała. Znikała, gdy pojawiały się problemy. Była sama i było jej dobrze. A potem pojawił się on. Wkroczył w jej życie nie pytając nikogo o zdanie. Wszedł i nie chciał wyjść. Był inny. Ambitny, pewny siebie, ale nie arogancki i zuchwały. Wyszczekany. Taki, jak ona. Nie przeszkadzała jej niewielka różnica wieku. Właściwie nie można było powiedzieć, że te cztery lata różnicy coś zmieniały. Był dojrzały, jak na swój wiek. I właśnie to pociągało ją w nim najbardziej. Ta niewinność, którą ona utraciła już dawno temu. Nie umiała zniknąć. Więc zrobiła wszystko, by zniknął on. Bała się uczuć. Bała się, że kiedyś ktoś może zranić ją. Bała się, że kiedyś zostanie sama. A co jeśli Piotrek miał rację? Jeśli popełniała swój największy błąd?
-Pogubiłam się. Pogubiłam się, babciu. – powiedziała szeptem, spoglądając na marmurową płytę nagrobka.

Na początku życia obierając kierunek drogi, człowiek wierzy, że jego los będzie pomyślny. Założy szczęśliwą rodzinę, znajdzie kochającego partnera, będzie miał zdolne dzieci. Znajdzie wymarzoną pracę. Będzie miał oddanych przyjaciół i nie przysporzy sobie wrogów. Zdrowie nie będzie go opuszczało, a dom, który wybuduje będzie oparty na solidnych fundamentach. Potem przychodzi rozdroże, które daje nowe możliwości. Kusi. Nic nie jest takie, jakie człowiek zaplanował. Za wszystko musi zapłacić, a cena jest zawsze większa niż zysk. Więc próbuje znowu i znowu. U kresu życia człowiek wie, że popełnił tylko jeden błąd. Nie przyjął tego, co dawało mu życie. Siebie. 

****
Witam wszystkich, którzy jeszcze walczą. Przede mną jeszcze tylko (albo aż) dwa ogromniaste egzaminy i wolne. Nie dajcie się.
Dziękuje za każde miłe słowo, za obecność :)
A w między czasie zapraszam na coś z pozoru lżejszego (co ten brak czasu robi z człowiekiem, byle tylko się nie uczyć ) www.odnalezc-siebie-w-tobie.blogspot.com 

wtorek, 2 lutego 2016

4. Raz. Jeden jedyny raz oddała komuś swoje serce.

30.12.2015r. Lubin
-Czy ty całkowicie zgłupiałeś? – zapytał podniesionym głosem młody mężczyzna. – Co ty chcesz, przepraszam zrobić? – całkowicie nie był w stanie zrozumieć słów przyjaciela.
-Kamil, uspokój się. – Wojciech spojrzał na chodzącego po pomieszczeniu przyjaciela. – Już mówiłem. Chce się nią zaopiekować. Nimi.
-Ty zwariowałeś. Chcesz się zająć kobietą i zupełnie obcym ci dzieckiem! – głos Kamila z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej zbliżał się do krzyku.
-Kocham ją.
-Kochasz? Ona cię kiedyś zostawiła, jakbyś nie pamiętał. Złamała cię. Odebrała ci wiarę we wszystko, co kochałeś. Tamtego Wojtka już nie ma.
-Chciałem tylko, żebyś dowiedział się ode mnie. Będę ojcem tego dziecko, czy ci się to podoba, czy nie. – Wojciech podszedł do okna.
-Ty wiesz przynajmniej, kto jej zrobił to dziecko? – bliski niespodziewanej rozpaczy zapytał Kamil.
-Wiem, kto odebrał mi ją cztery lata temu, Kamilu. – odpowiedział spokojnie wpatrując się w pogrążające się w ciemności miasto. – Wiem i nigdy mu tego nie zapomnę. Jesteś więc ostatnią osobą, która ma prawo mnie pouczać. Nie twierdzę, że ona nie jest winna, ale to ty mi przysięgałeś, że nigdy nie tkniesz mojej kobiety, a potem ją przeleciałeś. Zdradziłeś mnie.
-Wojtek, ja... – Kamilowi odebrało mowę, tak, jakby ktoś walnął go obuchem w łeb. – Ja...
-Nic nie mów. To nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, że ty kochałeś ją, a ona kochała ciebie. Dlatego odeszła. – Wojciech spojrzał na przerażonego przyjaciela. – Dlatego, że naprawdę cię kochała. Nie chciała, żebyś musiał wybierać. To nie mnie złamała, nie mnie.

31.12.2015r. Bielsko Biała
Ostatni dzień kończącego się roku. Roku pełnego zmian. Odeszła, bo go kochała. Poświęciła się dla niego. Kochała go. Dlaczego dowiedział się o tym dopiero teraz? Dlaczego nie powiedziała mu tego wtedy? Czy byłby w stanie poświęcić przyjaźń z Wojtkiem, dla niej? Tego nie wiedział. Wróciła. Nie było jej, a teraz wróciła. Tyle czasu chciał, żeby znów była. W ich życiu. W jego życiu. Tak strasznie tęsknił do czasów, gdy jako dzieci bawili się beztrosko. Gdy życie było proste. Gdy byli przyjaciółmi na śmierć i życie. A potem się zakochał. Wojtek też. Spojrzał na krzątającą się po kuchni Martynę. Nie, nie żałował. Niczego w swoim życiu nie żałował. A obraz tej małej rudej psotnicy na zawsze zostanie w jego głowie. Miłość do niej ukształtowała go jako człowieka. Dał się złamać, ale nigdy się nie poddał. Do końca życia będzie miał ją przed oczami tamtego wieczoru, gdy była jego po raz pierwszy. Tak, niczego w swoim życiu by nie zmienił.
-O czym myślisz? – poczuł, jak drobna kobieta obejmuje go w pasie.
-O tym, jakim szczęściarzem jestem. – odwrócił się do niej. – Jak mocno cię kocham i jak bardzo dziękuje losowi, że cię mam. – uśmiechnął się i pocałował ją czule.
-Wojtek będzie?
-Nie wiem. Trochę się wczoraj pokłóciliśmy.
-Kamil. Nie pozwól, żeby znowu stanęła między wami. – Martyna dotknęła policzka mężczyzny.
-Tosia zostanie matką
-To dobrze.
-Wojtek chce się nią zająć. Chce zająć się jej dzieckiem. – powiedział cicho.
-A ty?
-Ja?
-Pomógł byś jej, gdyby przyszła do ciebie? – zapytała, choć nie chciała znać odpowiedzi.
-Tak.

31.12.2015, Spała
Ostatni dzień roku. Roku, który zabrał jej tak wiele, ale dał jej jeszcze więcej. Pogłaskała się po lekko zaokrąglonym brzuchu. Jeszcze nikt nie byłby w stanie domyślić się, jakie zmiany zaszły w jej życiu. Uśmiechnęła się delikatnie. Mimo wszystko to był dobry rok. Mimo wszystko. Wielu ludzi w swoim życiu skrzywdziła. Najbardziej tych, których kochała najmocniej. Taka już była. Raniła, by nie zraniono jej. Wybudowała wokół siebie wysoki mur, którego żadne uczucie nie mogło przebić. Raz. Jeden jedyny raz oddała komuś swoje serce. Do dzisiaj nie poskładała go w jedną całość. Artur był jej nadzieją. Ale i dla niego zabrakło miejsca. Kochała go. Czasem wydawało jej się, że on poskłada ją w całość. Pozbierał. Pewną część niej poskładał. Była niczym księżniczka czekająca na swojego zagubionego księcia. Kto był jej księciem? Kto miał ją ocalić? Nie wiedziała. Miała już swój sens życia, czego mogła chcieć więcej. Miała dom, rodzinę, mężczyznę, który na nią czekał. Który ją kochał, który kochał jej dziecko. Nie miała tylko swojej cząstki serca. Wiedziała jednak, że jej już nie odzyska. W dniu, gdy oddała ją temu mężczyźnie, straciła ją już na zawsze. To była już jej druga cząstka. Nie wiedziała, czy starczy jej sił, by otworzyć się kolejny raz. Zaufać i pokochać kogoś znów. Tak mocno, jak tylko mogła. Tak mocno, jak wymagało od niej serce. Poczuła, jak ktoś przysiada się obok niej, a potem kładzie małą rączkę na jej  brzuchu. Uśmiechnęła się. Ta dziewczynka zawsze była dla niej jak młodsza siostrzyczka, jak córeczka. Zresztą, połowa składu było jej dziećmi. Była ich częścią. Do wtedy. Taka była umowa, a ona się na nią zgodziła. Wtedy, gdy nie myślała racjonalnie, gdy serce wzięło górę nad rozumem.
-Będę ciocią tego dzieciaczka? – usłyszała cicho. Odwróciła się w stronę zawsze uśmiechniętej i głośniej siedmiolatki. Była wyciszona, tak jakby wystraszona.
-Tak. – uśmiechnęła się do dziewczynki. – Będziesz cudowną ciocią małego brząca.
-A będę mogła go zobaczyć?
-Oczywiście. – chwyciła jej drobną rączkę. – Kiedy tylko będziesz chciała. Julka, niezależnie od wszystkiego, ty zawsze będziesz jego ciocią. Nie ważne, gdzie ja będę, z kim będę i kto będzie wychowywał Małego, on zawsze będzie synem Artura, wiesz? Kiedy tylko będziesz chciała go zobaczyć, będziesz mogła przyjechać, albo ja przyjadę. Zawsze będziesz mogła do mnie zadzwonić. Z każdą sprawą, z każdą pierdołą. To, że nie jesteśmy razem z Arturem, niczego nie zmienia między nami. Zawsze będziesz dla mnie kim ważnym i zawsze będzie dla ciebie miejsce w naszym życiu. Rozumiesz? – dziewczynka kiwnęła tylko głową.
-Kocham cię siostrzyczko – czuła jak Julka przytula się do niej całym ciałem, tak jakby chciała się w nią wtopić. – Jego też kocham – skazała na wypukły brzuch.
-My też cię kochamy.

Spojrzała przed siebie. Patrzył na nią. W jego oczach było coś, czego nie mogła odgadnąć. Coś, co paraliżowało całe jego ciało. Jej też. Zmienił się od ich ostatniego spotkania, wydoroślał. Życzyła mu jak najlepiej. Ganiła siebie, że choć przez chwilę dopuściła do siebie myśl, że mogłoby im wyjść. Była starsza, powinna była przewidzieć, iż w tym wieku nie będzie chciał zakładać rodziny. Ona też nie chciała. Ale ona nie mogła od tego uciec, nie chciała. To był jego wybór, jej decyzja. Może za parę lat. A może wcale. Mieli całe życie przed sobą. Tylko od nich zależało, jak je wykorzystają.  Przeprosiła Julię i wyszła na zewnątrz. Grudzień tego roku był wyjątkowo ciepły, jak zresztą cały rok. Wciągnęła głęboko powietrze, chciała zapamiętać ten zapach na długo. Zapach miasta, w którym to wszystko się zaczęło. Chciała, by jej dziecko, miało wszystko co najlepsze. Chciała, by było kochane i szczęśliwe. By się spełniało. By robiło to, co będzie kochało. By niezależnie od sytuacji, pory dnia mogło zawsze do niej zadzwonić i porozmawiać. By zawsze słyszało kocham cię od najbliższych mu osób. By jej kiedyś wybaczyło. By ona wybaczyła sobie.
-Przeziębisz się. – młody chłopak zarzucił jej na ramiona swoją kurtkę. – Powinnaś dużo odpoczywać.
-Dzięki – uśmiechnęłaś się w jego stronę. – Powinieneś porozmawiać z Julką. Martwi się.
-Nie chce mnie słuchać. Uważa, że i tak nie mam racji.
-Wyjaśniłam jej, że między nami nic się nie zmienia. Że wciąż jest moją małą siostrzyczką. - dziewczyna dotknęła jego dłoni. – Artur, ja naprawdę nie mam żalu. Rozumiem, ale nie będę czekać. Ty masz swoje życie, ja mam swoje. Ona nie będzie płacić za nasze błędy, rozumiesz? To nie znaczy, że dla kogokolwiek innego będę wyrozumiała, zwłaszcza dla ciebie i twojego ojca. Nie mogę wam zabronić kontaktu z dzieckiem.
-Tosia...
-Nic nie mów. Nie chce już tego słuchać. Nie jestem ostatnią głupią, wiesz? – dziewczyna spojrzała ostatni raz na chłopaka i odeszła. – Do zobaczenia w dorosłym życiu.

01.01.2016r. Spała
Ta noc, była jedną z tych, które zapowiadały koniec świata. Stracił wszystko na czym mu zależało. Ona. Kobieta jego życia, już do niego nie należała. Nie miał pewności, czy kiedykolwiek była jego. Tak naprawdę. Stracił ją w chwili, gdy posłuchał głosu rozsądku. Gdy postąpił, tak jak chciał jego ojciec. Zostawił wszystko, co kochał dla wyższego celu. Miał tylko nadzieję, że kiedyś będzie w stanie wybaczyć samemu sobie. Tylko tyle. Ona była już z innego świata. Mimo że nosiła pod sercem ich dziecko, nie należała do tej samej przestrzeni. Zranił ją. Tak bardzo zawiódł. Od lat chciał uchodzić za dorosłego, a jedyne na co było go stać, to dziecinne decyzje, dorosłego dziecka. Dziecka, które za parę miesięcy miało samo zostać ojcem dziecka, którego nigdy nie zobaczy. Stracił to prawo w jedną ciepłą noc. Wiedział to, czuł całym sobą. Zranił tych, których kochał całym sobą. Musiał wreszcie przyznać się do tego przed samym sobą. A potem otrząsnąć się i iść dalej, wyznaczoną sobie drogą, do obranego celu. Nie mógł już zawrócić. Już nie. Pierwszy dzień Nowego Roku, wcale nie przyniósł ulgi. Nie był początkiem nowego życia. Był jednak dniem, w którym obiecał sobie, że kiedyś odzyska ludzi, których kochał. Że będzie jej ostatnim mężczyzną. 

*************
Pisząc pierwsze słowa tego opowiadania, które od pewnego czasu siedziało mi w głowie, wiedziałam, że nie będzie łatwo, czasem niezrozumiale. Jednak właśnie takie niewiadome sytuacje, kształtują nas i nasze decyzje. Oni też się kiedyś pogubili, a czy się odnajdą, tego nie wiem.