wtorek, 2 lutego 2016

4. Raz. Jeden jedyny raz oddała komuś swoje serce.

30.12.2015r. Lubin
-Czy ty całkowicie zgłupiałeś? – zapytał podniesionym głosem młody mężczyzna. – Co ty chcesz, przepraszam zrobić? – całkowicie nie był w stanie zrozumieć słów przyjaciela.
-Kamil, uspokój się. – Wojciech spojrzał na chodzącego po pomieszczeniu przyjaciela. – Już mówiłem. Chce się nią zaopiekować. Nimi.
-Ty zwariowałeś. Chcesz się zająć kobietą i zupełnie obcym ci dzieckiem! – głos Kamila z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej zbliżał się do krzyku.
-Kocham ją.
-Kochasz? Ona cię kiedyś zostawiła, jakbyś nie pamiętał. Złamała cię. Odebrała ci wiarę we wszystko, co kochałeś. Tamtego Wojtka już nie ma.
-Chciałem tylko, żebyś dowiedział się ode mnie. Będę ojcem tego dziecko, czy ci się to podoba, czy nie. – Wojciech podszedł do okna.
-Ty wiesz przynajmniej, kto jej zrobił to dziecko? – bliski niespodziewanej rozpaczy zapytał Kamil.
-Wiem, kto odebrał mi ją cztery lata temu, Kamilu. – odpowiedział spokojnie wpatrując się w pogrążające się w ciemności miasto. – Wiem i nigdy mu tego nie zapomnę. Jesteś więc ostatnią osobą, która ma prawo mnie pouczać. Nie twierdzę, że ona nie jest winna, ale to ty mi przysięgałeś, że nigdy nie tkniesz mojej kobiety, a potem ją przeleciałeś. Zdradziłeś mnie.
-Wojtek, ja... – Kamilowi odebrało mowę, tak, jakby ktoś walnął go obuchem w łeb. – Ja...
-Nic nie mów. To nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, że ty kochałeś ją, a ona kochała ciebie. Dlatego odeszła. – Wojciech spojrzał na przerażonego przyjaciela. – Dlatego, że naprawdę cię kochała. Nie chciała, żebyś musiał wybierać. To nie mnie złamała, nie mnie.

31.12.2015r. Bielsko Biała
Ostatni dzień kończącego się roku. Roku pełnego zmian. Odeszła, bo go kochała. Poświęciła się dla niego. Kochała go. Dlaczego dowiedział się o tym dopiero teraz? Dlaczego nie powiedziała mu tego wtedy? Czy byłby w stanie poświęcić przyjaźń z Wojtkiem, dla niej? Tego nie wiedział. Wróciła. Nie było jej, a teraz wróciła. Tyle czasu chciał, żeby znów była. W ich życiu. W jego życiu. Tak strasznie tęsknił do czasów, gdy jako dzieci bawili się beztrosko. Gdy życie było proste. Gdy byli przyjaciółmi na śmierć i życie. A potem się zakochał. Wojtek też. Spojrzał na krzątającą się po kuchni Martynę. Nie, nie żałował. Niczego w swoim życiu nie żałował. A obraz tej małej rudej psotnicy na zawsze zostanie w jego głowie. Miłość do niej ukształtowała go jako człowieka. Dał się złamać, ale nigdy się nie poddał. Do końca życia będzie miał ją przed oczami tamtego wieczoru, gdy była jego po raz pierwszy. Tak, niczego w swoim życiu by nie zmienił.
-O czym myślisz? – poczuł, jak drobna kobieta obejmuje go w pasie.
-O tym, jakim szczęściarzem jestem. – odwrócił się do niej. – Jak mocno cię kocham i jak bardzo dziękuje losowi, że cię mam. – uśmiechnął się i pocałował ją czule.
-Wojtek będzie?
-Nie wiem. Trochę się wczoraj pokłóciliśmy.
-Kamil. Nie pozwól, żeby znowu stanęła między wami. – Martyna dotknęła policzka mężczyzny.
-Tosia zostanie matką
-To dobrze.
-Wojtek chce się nią zająć. Chce zająć się jej dzieckiem. – powiedział cicho.
-A ty?
-Ja?
-Pomógł byś jej, gdyby przyszła do ciebie? – zapytała, choć nie chciała znać odpowiedzi.
-Tak.

31.12.2015, Spała
Ostatni dzień roku. Roku, który zabrał jej tak wiele, ale dał jej jeszcze więcej. Pogłaskała się po lekko zaokrąglonym brzuchu. Jeszcze nikt nie byłby w stanie domyślić się, jakie zmiany zaszły w jej życiu. Uśmiechnęła się delikatnie. Mimo wszystko to był dobry rok. Mimo wszystko. Wielu ludzi w swoim życiu skrzywdziła. Najbardziej tych, których kochała najmocniej. Taka już była. Raniła, by nie zraniono jej. Wybudowała wokół siebie wysoki mur, którego żadne uczucie nie mogło przebić. Raz. Jeden jedyny raz oddała komuś swoje serce. Do dzisiaj nie poskładała go w jedną całość. Artur był jej nadzieją. Ale i dla niego zabrakło miejsca. Kochała go. Czasem wydawało jej się, że on poskłada ją w całość. Pozbierał. Pewną część niej poskładał. Była niczym księżniczka czekająca na swojego zagubionego księcia. Kto był jej księciem? Kto miał ją ocalić? Nie wiedziała. Miała już swój sens życia, czego mogła chcieć więcej. Miała dom, rodzinę, mężczyznę, który na nią czekał. Który ją kochał, który kochał jej dziecko. Nie miała tylko swojej cząstki serca. Wiedziała jednak, że jej już nie odzyska. W dniu, gdy oddała ją temu mężczyźnie, straciła ją już na zawsze. To była już jej druga cząstka. Nie wiedziała, czy starczy jej sił, by otworzyć się kolejny raz. Zaufać i pokochać kogoś znów. Tak mocno, jak tylko mogła. Tak mocno, jak wymagało od niej serce. Poczuła, jak ktoś przysiada się obok niej, a potem kładzie małą rączkę na jej  brzuchu. Uśmiechnęła się. Ta dziewczynka zawsze była dla niej jak młodsza siostrzyczka, jak córeczka. Zresztą, połowa składu było jej dziećmi. Była ich częścią. Do wtedy. Taka była umowa, a ona się na nią zgodziła. Wtedy, gdy nie myślała racjonalnie, gdy serce wzięło górę nad rozumem.
-Będę ciocią tego dzieciaczka? – usłyszała cicho. Odwróciła się w stronę zawsze uśmiechniętej i głośniej siedmiolatki. Była wyciszona, tak jakby wystraszona.
-Tak. – uśmiechnęła się do dziewczynki. – Będziesz cudowną ciocią małego brząca.
-A będę mogła go zobaczyć?
-Oczywiście. – chwyciła jej drobną rączkę. – Kiedy tylko będziesz chciała. Julka, niezależnie od wszystkiego, ty zawsze będziesz jego ciocią. Nie ważne, gdzie ja będę, z kim będę i kto będzie wychowywał Małego, on zawsze będzie synem Artura, wiesz? Kiedy tylko będziesz chciała go zobaczyć, będziesz mogła przyjechać, albo ja przyjadę. Zawsze będziesz mogła do mnie zadzwonić. Z każdą sprawą, z każdą pierdołą. To, że nie jesteśmy razem z Arturem, niczego nie zmienia między nami. Zawsze będziesz dla mnie kim ważnym i zawsze będzie dla ciebie miejsce w naszym życiu. Rozumiesz? – dziewczynka kiwnęła tylko głową.
-Kocham cię siostrzyczko – czuła jak Julka przytula się do niej całym ciałem, tak jakby chciała się w nią wtopić. – Jego też kocham – skazała na wypukły brzuch.
-My też cię kochamy.

Spojrzała przed siebie. Patrzył na nią. W jego oczach było coś, czego nie mogła odgadnąć. Coś, co paraliżowało całe jego ciało. Jej też. Zmienił się od ich ostatniego spotkania, wydoroślał. Życzyła mu jak najlepiej. Ganiła siebie, że choć przez chwilę dopuściła do siebie myśl, że mogłoby im wyjść. Była starsza, powinna była przewidzieć, iż w tym wieku nie będzie chciał zakładać rodziny. Ona też nie chciała. Ale ona nie mogła od tego uciec, nie chciała. To był jego wybór, jej decyzja. Może za parę lat. A może wcale. Mieli całe życie przed sobą. Tylko od nich zależało, jak je wykorzystają.  Przeprosiła Julię i wyszła na zewnątrz. Grudzień tego roku był wyjątkowo ciepły, jak zresztą cały rok. Wciągnęła głęboko powietrze, chciała zapamiętać ten zapach na długo. Zapach miasta, w którym to wszystko się zaczęło. Chciała, by jej dziecko, miało wszystko co najlepsze. Chciała, by było kochane i szczęśliwe. By się spełniało. By robiło to, co będzie kochało. By niezależnie od sytuacji, pory dnia mogło zawsze do niej zadzwonić i porozmawiać. By zawsze słyszało kocham cię od najbliższych mu osób. By jej kiedyś wybaczyło. By ona wybaczyła sobie.
-Przeziębisz się. – młody chłopak zarzucił jej na ramiona swoją kurtkę. – Powinnaś dużo odpoczywać.
-Dzięki – uśmiechnęłaś się w jego stronę. – Powinieneś porozmawiać z Julką. Martwi się.
-Nie chce mnie słuchać. Uważa, że i tak nie mam racji.
-Wyjaśniłam jej, że między nami nic się nie zmienia. Że wciąż jest moją małą siostrzyczką. - dziewczyna dotknęła jego dłoni. – Artur, ja naprawdę nie mam żalu. Rozumiem, ale nie będę czekać. Ty masz swoje życie, ja mam swoje. Ona nie będzie płacić za nasze błędy, rozumiesz? To nie znaczy, że dla kogokolwiek innego będę wyrozumiała, zwłaszcza dla ciebie i twojego ojca. Nie mogę wam zabronić kontaktu z dzieckiem.
-Tosia...
-Nic nie mów. Nie chce już tego słuchać. Nie jestem ostatnią głupią, wiesz? – dziewczyna spojrzała ostatni raz na chłopaka i odeszła. – Do zobaczenia w dorosłym życiu.

01.01.2016r. Spała
Ta noc, była jedną z tych, które zapowiadały koniec świata. Stracił wszystko na czym mu zależało. Ona. Kobieta jego życia, już do niego nie należała. Nie miał pewności, czy kiedykolwiek była jego. Tak naprawdę. Stracił ją w chwili, gdy posłuchał głosu rozsądku. Gdy postąpił, tak jak chciał jego ojciec. Zostawił wszystko, co kochał dla wyższego celu. Miał tylko nadzieję, że kiedyś będzie w stanie wybaczyć samemu sobie. Tylko tyle. Ona była już z innego świata. Mimo że nosiła pod sercem ich dziecko, nie należała do tej samej przestrzeni. Zranił ją. Tak bardzo zawiódł. Od lat chciał uchodzić za dorosłego, a jedyne na co było go stać, to dziecinne decyzje, dorosłego dziecka. Dziecka, które za parę miesięcy miało samo zostać ojcem dziecka, którego nigdy nie zobaczy. Stracił to prawo w jedną ciepłą noc. Wiedział to, czuł całym sobą. Zranił tych, których kochał całym sobą. Musiał wreszcie przyznać się do tego przed samym sobą. A potem otrząsnąć się i iść dalej, wyznaczoną sobie drogą, do obranego celu. Nie mógł już zawrócić. Już nie. Pierwszy dzień Nowego Roku, wcale nie przyniósł ulgi. Nie był początkiem nowego życia. Był jednak dniem, w którym obiecał sobie, że kiedyś odzyska ludzi, których kochał. Że będzie jej ostatnim mężczyzną. 

*************
Pisząc pierwsze słowa tego opowiadania, które od pewnego czasu siedziało mi w głowie, wiedziałam, że nie będzie łatwo, czasem niezrozumiale. Jednak właśnie takie niewiadome sytuacje, kształtują nas i nasze decyzje. Oni też się kiedyś pogubili, a czy się odnajdą, tego nie wiem. 














2 komentarze:

  1. Kochana może i w pewnych momentach było niezrozumiałe, lecz z każdym wersem rozjaśniało się.
    Przeczuwałam, że ojcem tego dziecka będzie Arczi :3
    Świetny rozdział :3
    Czekam na next :)
    Weny <3
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to przeczytałam - i komentuje dlatego abyś wiedziała, że ja tutaj sobie jestem - nie mam moze czasu by zawsze komentować na czas, ale sprawdzam codziennie czy dodałaś rozdział i błagam - umil mi przykre życie studenta i dodaj następny.
    Ja dalej nie ogarniam. Wiedziałam, tzn czułam, że zdradziła Wojtka z Kwasem. Ale że Szalpuk ojcem? To już w ogóle mnie rozwaliło.
    Nie jest dziwnie jest tak jak ma być i za to kocham to opowiadanie.
    Dobra bo ja naprawdę nie napiszę nigdy tej pracy licencjackiej.
    Trzymam kciuki za dalsze Twoje pisanie.

    OdpowiedzUsuń