poniedziałek, 8 lutego 2016

5. Julian Artur Włodarczyk

10.02.2016r. Lubin
Siedział na kanapie i oglądał zdjęcie usg. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nie mógł uwierzyć, że trzyma w swoich rękach nowe życie. W oddali raz po raz słychać było bicie serca jego syna. Nigdy nie był szczęśliwszy. Miał wszystko. Kobietę, którą kochał. Dziecko, na które czekał całe życie. Rodzinę, o którą będzie dbał ze wszystkich sił. On. Wojciech Julian Włodarczyk.
-Ej, co jest chłopaku? – Wojtek poczuł, jak dziewczyna przytula się do jego ramienia.
-Kocham was. – spojrzał jej w oczy.
-My ciebie też, tatuśku. – uśmiechnęła się do niego. – Trzeba powoli zacząć myśleć o pokoju.
-Tośka, ja się tym zajmę. Ściągniemy Kubę i damy radę.
-Wojtuś. –spojrzała na niego poważnie. – A teraz szczerze. Dlaczego się nami opiekujesz? Nie musisz...
-Zawsze chciałem mieć z tobą dziecko. Teraz mamy syna, a potem postaramy się jeszcze co najmniej o córeczkę, żeby była do ciebie podobna. – przytulił ją mocniej. –Myślałaś nad imieniem?
-Nie. Ty je wymyślisz, Julian.
-Julian Artur Włodarczyk – szepnął wprost do jej ucha.
-Ok. Julian Artur Włodarczyk. – przyłożyła jego dłoń do swojej dłoni. – Czujesz? – zaśmiała się.

15.02.2016r. Poznań
-Nie możesz tak po prostu wyjechać na drugi koniec Polski! – Piotrek nerwowo chodził po pomieszczeniu. – Potrzebuje cię tutaj! Na miejscu.
-Proszę cię, Lubin to nie koniec świata. I tak, jak urodzę, mnie nie będzie. – Tośka pogłaskała swój zaokrąglony brzuch.
-Ja w ogóle nie rozumiem, co ty robisz. – mężczyzna spojrzał na dziewczynę. – Niszczysz sobie życie. Sobie, jemu i temu dziecku.
-Łatwo powiedzieć. – Tosia wstała i stanęła naprzeciwko Piotra. – Spieprzyłam sobie życie ładnych parę lat temu. I nigdy tego nie naprawię. Nigdy.
-Tosia, pomyśl. Teraz jest dobrze, ale jak pojawi się wasze dziecko. To odbije się na tym maluszku. Albo, kiedy Artur będzie chciał się widywać z nim. Będzie miało dwóch ojców.
-Nigdy nie zamierzałam ukrywać przed Julianem, że Wojtek nie jest jego biologicznym ojcem.
-Jeszcze lepiej!
-Piotrek...
-I tak zrobisz, jak będziesz chciała. Tosia, którą  znałem, już nie ma. Odeszła tamtego ciepłego dnia. Mów, co chcesz, ale nigdy nie byłaś tak szczęśliwa, jak przy nim. Oczy ci się śmiały, promieniałaś.
-Nie gadaj bzdur. To był tylko niezobowiązujący luźny związek. Skończył się i każde z nas poszło w swoją stronę. Proste.
-I kto tu mija się z prawdą.

Przemierzała kolejne uliczki jej miasta. Tu się urodziła, tu wychowała, tu przeżyła swoje najlepsze dni. Tu jeszcze nie dawno zaczynał i kończył się jej świat. Miała wspaniałą pracę, klub, za który oddałaby życie, przyjaciół będący bliżej niż rodzina. Jego. Po Kamilu nie było nikogo. Nikogo, komu by zaufała i przed kim otworzyłaby swoje serce. Mężczyźni w jej życiu bywali, ale nie byli. Znikali jeszcze szybciej, niż się pojawiali. Tak była wygodniej. Łatwiej. Wydawało jej się, że nigdy nikogo  już nie pokocha. Zraniła Wojtka, bo kochała Kamila. Raniła Kamila, bo była z Wojtkiem. Raniła siebie, bo nie umiała zrezygnować z jednego z nich. Więc wyrzekła się uczuć. Bliskości. Miłości. Uciekła. Tak już miała. Znikała, gdy pojawiały się problemy. Była sama i było jej dobrze. A potem pojawił się on. Wkroczył w jej życie nie pytając nikogo o zdanie. Wszedł i nie chciał wyjść. Był inny. Ambitny, pewny siebie, ale nie arogancki i zuchwały. Wyszczekany. Taki, jak ona. Nie przeszkadzała jej niewielka różnica wieku. Właściwie nie można było powiedzieć, że te cztery lata różnicy coś zmieniały. Był dojrzały, jak na swój wiek. I właśnie to pociągało ją w nim najbardziej. Ta niewinność, którą ona utraciła już dawno temu. Nie umiała zniknąć. Więc zrobiła wszystko, by zniknął on. Bała się uczuć. Bała się, że kiedyś ktoś może zranić ją. Bała się, że kiedyś zostanie sama. A co jeśli Piotrek miał rację? Jeśli popełniała swój największy błąd?
-Pogubiłam się. Pogubiłam się, babciu. – powiedziała szeptem, spoglądając na marmurową płytę nagrobka.

Na początku życia obierając kierunek drogi, człowiek wierzy, że jego los będzie pomyślny. Założy szczęśliwą rodzinę, znajdzie kochającego partnera, będzie miał zdolne dzieci. Znajdzie wymarzoną pracę. Będzie miał oddanych przyjaciół i nie przysporzy sobie wrogów. Zdrowie nie będzie go opuszczało, a dom, który wybuduje będzie oparty na solidnych fundamentach. Potem przychodzi rozdroże, które daje nowe możliwości. Kusi. Nic nie jest takie, jakie człowiek zaplanował. Za wszystko musi zapłacić, a cena jest zawsze większa niż zysk. Więc próbuje znowu i znowu. U kresu życia człowiek wie, że popełnił tylko jeden błąd. Nie przyjął tego, co dawało mu życie. Siebie. 

****
Witam wszystkich, którzy jeszcze walczą. Przede mną jeszcze tylko (albo aż) dwa ogromniaste egzaminy i wolne. Nie dajcie się.
Dziękuje za każde miłe słowo, za obecność :)
A w między czasie zapraszam na coś z pozoru lżejszego (co ten brak czasu robi z człowiekiem, byle tylko się nie uczyć ) www.odnalezc-siebie-w-tobie.blogspot.com 

2 komentarze:

  1. jestem, nadrobiłam wszystko (musiałam, kiedy zobaczyłam bohaterów!).
    i nie wiem co napisać. Tośka ma strasznie poplątane życie, i nie jestem pewna czy robi dobrze. ale cóż, jej życie i jej decyzje, więc ona ponosić będzie konsekwencje. jednakże musi też myśleć o dziecku. ehh, nie zazdroszczę jej.
    czekam na kolejne! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, słodko. Ale Tośkę mam ochotę porządnie kopnąć w tyłek. Czy ona na pewno wie, co robi? Nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń